Sign up with your email address to be the first to know about new products, VIP offers, blog features & more.

Jodhpur: wszystkie odcienie błękitu

Do tej pory nie mogę się zdecydować, które z radżastańskich miast podobało mi się bardziej – Pushkar czy Jodhpur. Pewne jest, że to w Jodhpurze udało mi się zrobić kilka z moich ulubionych zdjęć z całej podróży.

Miasto niczym z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Jest niebieskie, bo ten kolor chłodzi w czasie upałów i ponoć odstrasza moskity – choć wersji tłumaczących to zjawisko jest kilka.

Jest to też kolor braminów – najwyższej kasty w Indiach i mówi się, że reszta mieszkańców przejęła od nich malowanie ścian na błękit.

DSCN3839

Do Jodhpuru jadę autobusem przez pustynne tereny/sawannę. Piach, jak okiem sięgnąć, gdzieniegdzie tylko pojedynczy krzaczek i pasące się wielbłądy. Ale droga jest, i to całkiem porządna.

Turystów jak na lekarstwo- w ciągu 3 dni spotykam tu dosłownie kilka białych twarzy. Większość wybiera położony nieopodal Jaisalmer.

Nad miastem góruje imponująca forteca, nie ma się co dziwić, że prawie każdy guesthouse oferuje „rooftop restaurant” (knajpkę na dachu).

DSCN3735
widok z mojej hotelowej knajpki

DSCN3722

Wstęp do fortecy znów płatny dla mnie kilkadziesiąt razy więcej niż dla lokalsów :/ Buntuję się wewnętrznie, ale do środka wejść chcę koniecznie, więc, uśmiechając się ładnie do pana w kasie (jak ja nie znoszę tego robić!), udaje mi się wejść na bilecie zniżkowym – „legitymacja studencka została w hotelu, psze pana”. Przynajmniej tyle.

Warto! Podobno w porównaniu z innymi radżastańskimi fortecami, ta wypada „tak se”, ale ja nie mam z czym porównywać, więc mi się podoba, i to bardzo!

DSCN3754

wiewiór
L: zapierniczający wiewiór; P: malowidła na ścianach

DSCN3648

DSCN3799

fort

Dopiero z góry widać, jak bardzo błękitne jest to błękitne miasto, robi wrażenie:

DSCN3760

DSCN3793

DSCN3786

DSCN3806
pranie

DSCN3789

dziecko
coś, czego w Indiach nie rozumiem- jest sobie rodzinka, z mniej lub bardziej zadowolonym z życia dzieckiem i nagle mi to dziecko pakują na ręce, żeby strzelić mu pamiątkowe foto. Sytuacja powtarzająca się często i niezręczna dość, bo dziecię na opuszczenie ramion rodziców reaguje dzikim rykiem, a odmówić mi głupio

Całe stare miasto i jego budynki, mimo, że obdrapane, są piękne i nie mogę się na to wszystko napatrzeć, łażąc wąskimi uliczkami.

drzwi

DSCN3637
wewnątrz jednej z haveli (domostw dawniej bogatych kupców), których w Jodhpurze jest zatrzęsienie; do wielu z nich można wejść
buka
to właśnie tu w jednym z podwórzy skryła się „buka”- moje ulubione hinduskie bóstwo, nie spotkane już potem nigdzie indziej. Miała przed domem stworzony swój skromny ołtarzyk :)

havele

DSCN3720

krowakoza
L: droga prowadząca do fortu, nie dość, że pod górkę, to jeszcze pełna przeszkód; P: gdyby kózka…
DSCN3837
dumne krowy radżastańskie
podrodze
…i krowa w błękicie. Śliniąca się

Ale, żeby nie było, że ja ciągle tylko o krowach:

DSCN3631

W Jodhpurze nawet mundurki szkolne są w kolorze blue:

DSCN3823

DSCN3822

uczennice

DSCN3656
przywódca szajki podwórkowej

DSCN3666

A co dzieciakom sprawia największą radość? Moje okulary!

okulary

DSCN3657

DSCN3680

slodziak

miny
L: młoda miny stroi; P: niepełnosprawna kobieta z dzieckiem się uśmiecha. Jej rodzina była przeszczęśliwa, że zatrzymałam się u niej na pięć minut

DSCN3843

DSCN3668
żeby nie było, że wszystkie dzieci płaczą na mój widok ;)

Widok z guesthouse’owej knajpy w drugą niż fort stronę – wieża zegarowa:

DSCN3835

Biedna dzielnica:

DSCN3856

dziadk
L: dziadek hipster :); P: patrioci z tych Hindusów- flagę narodową spotyka się często
DSCN3697
sklepik z materiałami i leżanka zamiast krzesła za ladą :)
bazar
L: na bazarze takich kolorowych stoisk jest mnóstwo; P: fryzjer
DSCN3832
czosnek!

DSCN3708

DSCN3714
sklep spożywczy
DSCN3737
jest w Indiach coś takiego, jak świadomość AIDS. O ile nie zniknęła wraz z tą farbą.

W nocy zrywa się wiatr i burza piaskowa – moja pierwsza! Nie mogę zamknąć okna w swoim pokoju, bo jego 3/4 zajmuje tzw. „cooler”- ustrojstwo z wielkim wiatrakiem, które działa „prawie jak” klimatyzacja. Piach mi się wdziera do pokoju i widoczność jest na wyciągnięcie ręki. Wszystko w kurzu. Kolejnej nocy powtórka, ale, już mądrzejsza o wczorajsze doświadczenia, pakuję na noc zawartość plecaka do środka i zabezpieczam go dokładnie. I, o ile normalnie wiatrak chodzi na maksymalnych obrotach, to, kiedy zrywa się wiatr z pustyni, przykrywam się wszystkim, co mam, taki jest zzzimny.

W Jodhpurze atakuje mnie (wcale nie bezpański) pies – o tym już było. Niby rany nie ma, tylko zdarty naskórek, ale lekarz decyduje, że przeciw wściekliźnie zaszczepić trzeba. Osz no, jestem w Indiach, to mogłaby mnie przynajmniej dzika małpa ugryźć, a nie mały, głupi kundel :/

Z cyklu „indyjskie absurdy”. Postanawiam wyrobić sobie wreszcie lokalną kartę SIM, głównie po to, żeby móc połączyć się czasem z internetem. Idę do jedynego w okolicy punktu sprzedaży airtela- sieci, w której chcę mieć numer. Ale…nie sądziłam, że tyle z tym będzie zamieszania. Podchodzą do sprawy poważniej niż do wyrobienia wizy. Potrzebne jest zdjęcie paszportowe. Ja takie mam, ale  białe obramowanie jest dokładnie obcięte, a to nie podoba się gościowi, bo w wymogach dokładnie jest podane, że musi być ileś tam milimetrów ramki… Dzwoni więc po przedstawiciela handlowego airtela, żeby przyszedł i obejrzał zdjęcie! Ten każe na siebie czekać jakąś godzinę. W końcu, zniecierpliwiona, przegrzebuję portfel i znajduję identyczne zdjęcie, ale mniej starannie obcięte (białego jest dosłownie pół milimetra więcej…). Pokazuję facetowi, a ten cały uradowany – to zdjęcie jest idealne! Ale i tak każe czekać na przedstawiciela… Ten przyjeżdża wreszcie i „zatwierdza” zdjęcie, a w ramach zadośćuczynienia za czekanie stawia mi czaj.

W sklepie natrafiam na…chusteczki higieniczne z Torunia! Taka bzdura, a ciepło się na sercu robi :)

DSCN3626
w środku miasta

Kiedy opuszczam Jodhpur (pociągiem), na dworcu stoi dwóch chłopaków, a przed nimi mała metalowa skrzyneczka. Dookoła nich tłum i ludzie ustawieni w kolejce. Wieszają im na szyjach girlandy z kwiatów, płaczą, lamentują. Podejrzewam, o co  może chodzić, ale upewniam się, zagadując z kimś w pociągu. Niedawno zmarł im ojciec i ze spopielonym już ciałem w urnie jadą do Haridwaru (kolejne święte miasto nad Gangesem), aby je tam wrzucić do świętej rzeki.

Obieram kierunek na Bikaner, w którym mam namiary na Francuzkę prowadzącą tam (niby) organizację pomagającą dzieciom. Dostałam je od Antka (tego od Antarktydy), który spędził u niej dwa tygodnie. Nie mówi jednak wyraźnie, czy poleca zatrzymanie się u niej, tylko jest bardzo tajemniczy, mówiąc, że ciekawy jest mojej opinii na temat tego, co jego rodaczka tam charytatywnie robi. Ok, jadę więc z małą misją ;)

Z pociągu znów obserwuję sawannę. Widzę sępy rozszarpujące zakrwawione bydło. Wiatr nie przynosi najmniejszej ulgi, jest tak gorący, że wręcz parzy twarz, a zamiast czaju na pokładzie sprzedają już tylko lody.

Po drodze wioski, a to ich mieszkańcy:

RSCN3871
najpopularniejsza tu ozdoba kobieca to ten wielgachny kolczyk w nosie. Jak one jedzą?!

RSCN3879

RSCN3888

RSCN3893
USA Golf Team :D

pust

(tych kilka ostatnich fotek pochodzi z albumu właścicieli hotelu)

Skomentuj Bodzia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 Comments
  • Domi
    30 stycznia, 2013

    Padłam :D ten zwierzak (ten zamiast kolejnej krowy) ma wyraz mordki jak Jar Jar Binks :D ja chcę go adoptować :D

    • emiwdrodze
      30 stycznia, 2013

      zwierzak mnie też rozwalił, bo się gapił tak bez ruchu przez dłuższy czas, aż zwątpiłam, czy toto aby na pewno żywe jest, a nie jakieś wypchane :P
      To zdaje się, Domi, koza jest :D Myślę, że z adopcją problemu by nie było, bo się tego luzem pełno szwenda, ale nadbagaż lekki byś miała :)

    • Domi
      1 lutego, 2013

      Koza ?!?! myślałam że coś bliżej lamy :D

  • pojechana
    23 stycznia, 2013

    Bajkowe foteczki, sama nie wiem czemu ciągle mi w tym kierunku nie po drodze.

  • Bodzia
    14 stycznia, 2013

    Dopiero trafiłam na Twój blog i bardzo się z tego cieszę- piszesz z taką lekkością…no i zdjęcia przepiękne,że mam wrażenie jakbym sama oglądała wszystko na własne oczy.
    Pozdrawiam- trzymaj się cieplutko.

    • emiwdrodze
      14 stycznia, 2013

      To ja się cieszę z nowej czytelniczki- witam i do 'przeczytania’ :)
      pozdrawiam!