Klikając w reklamę dorzucasz się do moich podróży, dzięki! :)
Agra i ikona Indii – Taj Mahal
Być w Indiach i nie stanąć przed ich najsłynniejszą budowlą? Mimo, że zdecydowanie wolę podróżować poza utartymi szlakami, tego miejsca ominąć po prostu nie było opcji. Zwany ‚świątynią miłości’, Tadż Mahal został wzniesiony przez cesarza z dynastii Mogołów jako grobowiec dla ukochanej żony, która zmarła przy porodzie ich czternastego dziecka. Łączy elementy sztuki islamskiej, perskiej i indyjskiej i zbudowany jest z marmuru pokrytego kamieniami szlachetnymi.
Do Agry wybrałam się z Anią, koleżanką ze studiów, która była akurat na AIESECowym stażu w Delhi i miała ochotę wyskoczyć ze mną za miasto. Czasem fajniej się jednak podróżuje z kimś! Ania jest moją idolką, bo po świecie kręci się jeszcze więcej niż ja, po drodze pracując – przez Kubę i Boliwię dotarła niedawno do Brazylii i nie zdziwi mnie jakby jutro była już na innym kontynencie.

Ania z panem, który bardzo chciał zostać naszym przewodnikiem, ale mu się nie udało ;)
Przejazd pociągiem najtańszą klasą zajął nam jedyne parę godzin, bo Agra jest raptem 200 km od stolicy. Niektórzy turyści ‚zaliczają’ tę wycieczkę w ciągu jednego dnia, my chciałyśmy pod Taj Mahal spędzić noc i wyruszyć na zwiedzanie rano, przed dotarciem tłumów i upału. W kolejce do kasy biletowej musimy ustępować miejsca babom przepychającym się łokciami, przyczepia się też do nas żebrzący dzieciak i dotykając i natrętnie zawodząc łazi za nami dobre pół godziny – prawdziwe Indie. W pociągu siadamy koło drużyny piłkarzy ręcznych i oddycham z ulgą, bo ich uwaga skupia się na Ani, której białą skórą są zachwyceni. Na szczęście ja zdążyłam się już nieco opalić ;) Mówią z pełną powagą „traktujemy was, białych, jak bogów”.
Na dworcu w Agrze widzimy, jak krowa łażąca po peronie porywa ludziom jedzenie z bagażu i ucieka! Gonią ją z kijem, biją, okładają, w końcu pokornie oddaje woreczek z niewinnym wzrokiem :D (więcej o indyjskich krowach tutaj)
Moje pierwsze wrażenie po wyjściu z dworca – ALE TU CZYSTO! Myślę sobie (naiwna ja!), że już całe miasto tak będzie wyglądać, w końcu gdzie jak gdzie, ale tu mają mnóstwo turystów i kasę. Największy syf zaskakuje nas jednak pod samym Taj Mahal. Nie mieści mi się w głowie, że parę kroków od takiej turystycznej machiny, za wejście do której kasują od białasów kilka indyjskich dniówek, rozciągają się takie slumsy. Zagłębiamy się w muzułmańską dzielnicę i ludzie zachowują się tam, jakby bardzo rzadko widywali obcokrajowców, dzieci do nas machają i wesoło krzyczą, a kiedy coś kupujemy, dostajemy uczciwą, lokalną cenę. Wygląda na to, że większość turystów jednak przyjeżdża tu autokarami tylko pod Taja, a kilkaset metrów dalej ludzie żyją swoim życiem jakby nigdy nic…

zaraz za murami Taj Mahal; zdjęcie od Ani
W tym brudnym mieście, które przebija chyba tylko okropny Ajmer, wypada moja ostatnia dawka szczepionki przeciw wściekliźnie. Nie mogę jej jednak znaleźć w żadnej z licznych aptek, a jak już znajduję, przynoszą ją ciepłą, przepraszając, że lodówka się zepsuła… Dobrą godzinę zajmuje mi znalezienie normalnie funkcjonującej apteki. I wtedy pojawia się kolejny problem. Farmaceuci nie chcą mi zrobić zastrzyku, bo nie umieją (!!!), a lekarza brak. W innych miejscowościach nie było z tym problemu, wbijali mi igłę (na szczęście do opakowania dołączona jest taka sterylna) na stojąco przed ladą. W końcu po okolicy roznosi się wieść, że biała szuka lekarza i przybiega jakaś kobita podająca się za lekarkę. Już po chwili widać, że ewidentnie nią nie jest. Nie umie mówić po angielsku ani nawet wypisać mi rachunku za zastrzyk! Dzieci robią to za nią, na małej karteluszcze i koślawymi literami, bo dopiero uczą się pisać. Po powrocie do domu tata mówi mi „nawet nie próbuj tego świstka wysyłać do ubezpieczyciela, bo wstyd, tylko się ośmieszysz”. Cała „dokumentacja medyczna” została jednak przyjęta i kasę mi oddali :)
Taj Mahal ogrodzony jest z każdej strony wysokim murem i pilnie strzeżony, ale można obejrzeć jego kawałek od tyłu. Wielu turystów w ten sposób oszczędza na drogim bilecie, ale kurczę no, nie po to przemierza się pół świata, żeby potem rezygnować z wstępu do takiego miejsca! Do kasy biletowej są osobne kolejki dla Indian i foreign tourists, tak samo w środku – my mamy do przejścia mniej, Hindusi muszą zasuwać naokoło. Ale w końcu płacimy więcej… Dużo więcej.

Dookoła budowli wznoszą się cztery minarety, a przed nią kanały wodne i rozległy ogród.

wielka brama wejściowa symbolizuje wrota do raju

na ścianach dużo jest arabskich detali
Jak większość pocztówkowych obrazków, mnie i ten rozczarowuje. Wiadomo, za dużo się od takich miejsc oczekuje… Jest mniejszy niż sobie wyobrażałam. Choć nadrabia swoją historią, nie powiem! Mimo, że zgodnie z muzułmańską tradycją cesarz Szahdżahan żony miał trzy, mauzoleum wybudował tylko tej jednej, ulubionej.

P: nowobogaccy Hindusi na wycieczce

P: widok z tyłu, znad rzeki

…a w rzece tapla się takie ptactwo
Po wizycie w środku chcę kupić parę pocztówek w pierwszym sklepiku, z którego nikt nie wybiegnie, próbując zaciągnąć mnie do środka, jednak sprzedawcy są tu tak nachalni, że nie udaje mi się to. Trzeba stąd uciekać.

widok z hotelowego tarasu

siostry bliźniaczki z hotelu co chwilę chciały pozować do zdjęć

L: prawdopodobnie jedyny hotel na świecie polecany przez WSZYSTKIE przewodniki :) ; P: Sharukh Khan wciąż króluje

w dzielnicy u muzułman kóz jest całe mnóstwo

azjatycki wiewiór
Co jeszcze warto zobaczyć w Agrze?
Na pewno Czerwony Fort, od którego odstraszyła nas jednak cena – bilet kosztował niemal połowę wstępu do Taj Mahal. Kawałek za miastem jest też Fatehpur Sikri – dawna stolica Mogołów.
Informacje praktyczne:
- Taj Mahal zwiedzać można od wschodu do zachodu słońca
- W piątki jest zamknięty, jako, że to wciąż obiekt kultu muzułman, a ci modlą się właśnie w piątki
- Podczas pełni księżyca można zwiedzać go także nocą, płaci się wtedy jednak pełną cenę za bilet i można tam spędzić tylko pół godziny
- Bilet wstępu dla obcokrajowców to 750 rupii, Hindusi płacą tylko 20
- Oficjalnie na teren Tadża nie wolno wznosić statywów do aparatu (i wielu innych rzeczy)
- Gdzie spać w Agrze? Zobacz hotele
Emi w drodze spoko :) działa w obie strony :) PO bede mogła inaczej skomentować :)
Skoro Ty prosisz…:) Ale po tym mam w zanadrzu jeszcze ze dwa kolejne tygodnie indyjskie, tylko pewnie będziesz już wtedy PO!
Pamiętam tą scenę ze Slumdoga, gdzie świat stworzony dla turystów łączy się z tym „prawdziwym”.
Tak to wygląda chyba we wszystkich krajach trzeciego świata…
Taj mahal faktycznie robi wrażenie, piękna galeria :D
Właśnie na mnie zrobił średnie :P Dzięki Piotrek!
Lista rzeczy, których nie można wnosić często zależy od strażnika i potrafi być kuriozalna. W moim przypadku (byłam 3 razy) były to: tic-taki, gumy Orbit, batoniki energetyczne, pluszowy miś (!!), plastikowe sztućce i kilka innych rzeczy, których nie pamiętam ;)
Nie dodałam jeszcze, że Agra potrafi być ciekawa sama w sobie, bo turyści poza Taj Mahalem i Czerwonym Fortem nigdzie nie włażą, więc można tam szukać przygód między lokalnymi i to może się okazać znacznie ciekawsze niż marmurowe budowle. Dla przykładu, 2 małe filmiki z ostatniej wyprawy: http://backpakuje.pl/podroz-agra-indie/ (np. wizyta u lokalnego fryzjera). Pozdrawiam!!
Jak w przeciętnym indyjskim mieście ;) Mi się akurat Agra nie spodobała, syfek nie do ogarnięcia i ciężko było znaleźć dobre jedzenie.
Ponoć ktoś kiedyś widział regulamin na piśmie, ale lepiej ograniczyć się do aparatu, paszportu i butelki wody. Zastanawia mnie po co brałaś pluszowego misia w takie miejsce? ;)
WOW.
Ale to prawda, że w takich sytuacjach liczy się tylko pismo obrazkowe
A znasz tą piosenkę: https://www.youtube.com/watch?v=dDlVZNfxVtE ?
znam i lubię, tylko co to ma do rzeczy? :P
Nie wolno jeszcze wnosić laptopa/notebooka. Hindus tłumaczył nam przy wejściu, że to dlatego, ze nie można pracować na terenie TM :)
czego jeszcze nie wolno wnosić oprócz statywów?
łatwiej chyba powiedzieć, co wolno – właściwie tylko aparat, komórkę, portfel i butelkę wody. Parasol, książka czy laptop nie przejdzie.
jak sie okazuje, nie wolno też wnosić flag, a przynajmniej robić sobie z nimi zdjęcia – nam skonfiskowali flagę Polski, myśleli chyba, że jak zrobimy sobie zdjęćie z flagą Polski i Taj Mahal w tle, to Taj Mahal stanie się polskie :P
…czyli jednak udało wam się ją wnieść, to już sukces! ;)
Jakoś ciągle omijam Indie podróżując i nie mogę tam trafić, ale to jest miejsce, które w końcu mnie tam sprowadzi ;)
Miejsce na mojej liście „must see” :)
czyli co, niedługo wracasz do Azji? ;)
pomimo, że też preferuję mniej znane miejsca, to te „najbardziej” znane także zawsze są na mojej liście do zobaczenia… ale jak to nie można statywów? zatem jak zrobić dobre zdjęcie o wschodzie słońca bez statywu? to rzeczywiście prawda?
lista rzeczy, których nie można wnosić na teren Tadża jest długa i niestety sprawdzają to dość dokładnie :/
Byłam tam kilka late temu, i jest to rzeczywiście miejsce które chce się zobaczyć.