Klikając w reklamę dorzucasz się do moich podróży, dzięki! :)
50 oznak że mieszkasz w Indonezji (zbyt?) długo
Na początku się człowiek dziwi tyloma rzeczami. Jak dziecko. A dlaczego, a po co miejscowi robią to, tamto? Przecież mogliby inaczej, po „europejsku”, o wiele łatwiej, szybciej, bezpieczniej, wydajniej. Szuka wytłumaczenia niewytłumaczalnych zjawisk. Po jakimś czasie przyjmuje te dziwactwa za normalne, a jeszcze później z lekkim niepokojem obserwuje niektóre z nich u siebie.
Ten wpis to rozszerzona wersja wcześniejszego „45 oznak że jesteś już w Indonezji (zbyt?) długo”.
1) Sztukę pisania smsa podczas jazdy motorem masz opanowaną do perfekcji (niekoniecznie jako pasażer).
2) Zapomniałeś, co to nóż i widelec – wracając myślami do czasów przedszkolnych, łyżką jesz nawet kawałek mięsa (a jak nie ma łyżki to ręką – tylko prawą!).
3) Mówisz, że ostatnia noc była wyjątkowo zimna, kiedy temperatura spadła do 18 stopni. Spałeś pod kocem, marznąc.
4) Do sklepu za rogiem jedziesz motorem, nie pamiętasz już, kiedy ostatni raz wybrałeś się gdzieś pieszo.
5) W upalny dzień osłaniasz ciało przed wiatrem, bo boisz się masuk angin.
6) Dzień zaczynasz od ryżu ze smażonym kurczakiem, ewentualnie od zupy z ryżem lub ryżowego kleiku.
7) Jesz siedząc na chodniku, na którym kilka godzin wcześniej rozłożony był stragan.

…a przed zajęciem miejsca obowiązkowo ściągasz buty! źródło: wikimedia.org
8) Masz co najmniej jedną koszulę batikową i ponczo przeciwdeszczowe.
9) Nie dziwi Cię, że wołają na Ciebie „mister”, mimo, że czujesz się i wyglądasz na miss.
10) Mówisz „prysznic”, a na myśli masz zbiornik z wodą stojącą w nim od wczoraj. Już nawet nie pamiętasz jak to jest mieć w kranie ciepłą wodę.
11) Nie nosisz zegarka, bo czas jest tu z gumy („jam karet”) i wiadomo, że nikt nie przyjdzie na czas na umówione spotkanie, a zresztą wiesz, która mniej więcej jest godzina na podstawie nawoływań z meczetów.
12) Za najlepszą rozrywkę na sobotni wieczór uważasz wyjście ze znajomymi do klubu karaoke. I śpiewasz na trzeźwo!
13) Pytanie, CZY wierzysz w duchy, przestaje istnieć – przecież to oczywiste! Ciągle jednak z przymrużeniem oka wysłuchujesz kolejnych opowieści o działaniu czarnej magii.
14) Jeśli jesteś dziewczyną, Twoja garderoba przeszła metamorfozę i dziwisz się na widok turystek w wydekoltowanych T-shirtach – po co z własnej woli pokazywać cycki każdemu na ulicy?*

miejscowe dziewczynki kontra ‚bule’ (białasi); blondyn obok mnie to Artur z indonesia-globetrotter, na swoim blogu opisuje przygody z uczeniem angielskiego w Indonezji
15) Bez skrępowania pytasz o wiek nowopoznanej osoby, żeby wiedzieć, gdzie w hierarchii ją umiejscowić i jak się do niej zwracać.
16) Masz co najmniej dwa numery telefonu, koniecznie w różnych sieciach.
17) Wybijanie karaluchów w łazience stało się częścią twojego normalnego dnia.
18) Zaczynasz się przyglądać swojemu nosowi, zastanawiając się, czy faktycznie jest on tak piękny za jaki go uważają Indonezyjczycy.
19) Na nodze masz co najmniej jedną bliznę od oparzenia rurą wydechową motoru.
20) Przechodząc przez jednokierunkową ulicę rozglądasz się na wszystkie strony.
21) [level hard] Zamiast na piwo, umawiasz się ze znajomymi na… mleko. Nawet coca colę zdarza ci się pić z dodatkiem mleka*
22) Wiesz, że jeśli wyjeżdżając z (niekoniecznie podporządkowanej) ulicy widzisz auto mrugające światłami, nie oznacza to, że uprzejmie cię przepuszcza, a daje do zrozumienia „ja tu jestem ważniejszy!”
23) Znajdując muchę w szklance, wyławiasz ją i pijesz dalej.
24) W KFC od razu zamawiasz kurczaka z ryżem w zestawie, stwierdzając, że frytki i tak pewnie „właśnie się skończyły”.
25) Gapisz się z ciekawością na każdego napotkanego ‚białego’, myśląc „wow, co on tutaj robi?”*
26) Opalenizna? Ale po co? Przecież białe jest piękne! Na plaży szukasz cienia, a na pełne słońce wychodzisz w dżinsach i koszuli z długim rękawem*
27) Już nie czujesz się milionerem mimo tylu zer na koncie (milion rupii to ok. 270 zł).
28) Potrafisz przewieźć na motorze wszystko, co kupisz, łącznie z nową palmą do ogródka i materacem. I bez problemu zachowujesz balans bez trzymanki.
29) Wpadając na ulicy na znajomego, pierwsze, o co pytasz to ‚dokąd jedziesz?’, a na odpowiedź ‚makan’ (jeść) kiwasz głową ze zrozumieniem.
30) Trąbisz na stojących przed tobą na czerwonym świetle już kiedy do zielonego zostało 5 sekund.
31) Masz parę sandałów, ale i tak na codzień nosisz tylko japonki (level hard: jesteś fanem podróbek crocksów).
32) Zamawiając herbatę bez cukru, liczysz się z tym, że dostaniesz ją PODWÓJNIE słodką, mimo że powtarzałeś zamówienie trzy razy.
33) Chociaż wcześniej mogłeś żyć bez mięsa, zamawiasz ‚babi’ (wieprzowinę), kiedy tylko uda ci się ją gdzieś znaleźć*
34) Witając się z kimś przed podanie ręki zaraz potem przykładasz ją do serca.
35) Wychodząc z domu zakładasz maseczkę.

tegoroczne Walentynki, po erupcji wulkanu Kelud – tu akurat użycie maseczek było uzasadnione ;)
36) W korkach przeciśniesz się kilkaset metrów między autami prawie nie zwalniając, ale wyjeżdżając z parkingu nie poradzisz sobie bez parkingowego krzyczącego ‚terus! terus! kiri!’ (prosto! prosto! w lewo!), nawet gdy za tobą jest całkiem pusto.
37) Wsiadając do autobusu zapalasz papierosa.
38) Gdy ktoś umawia się z tobą na jutro, zastanawiasz się, czy będzie to w przyszłym tygodniu czy za miesiąc. Przestałeś używać słów „przedwczoraj”, „w zeszłym miesiącu” czy „za dwa lata”, istnieje tylko wczoraj, dziś i jutro.
39) Papier toaletowy stoi na twoim stole w jadalni, używasz go zamiast serwetek.
40) Korzystasz z Blackberry messengera i mówisz „I’ll BBM you later”.
41) Nie potrafisz zjeść posiłku bez krupuku (wielka prażynka smażona w głębokim tłuszczu).
42) Umiesz już wymówić słowa zaczynające się od ‚ng’, takie jak „ngopi” czy „ngomong”.
43) Idąc do kina wyjątkowo zakładasz skarpetki, bo wiesz, że klimatyzacja będzie tam ustawiona na temperaturę polskiej zimy.
44) Gdy ktoś na ciebie czeka, piszesz, że jesteś w drodze, mimo, że dopiero przewracasz się w łóżku na drugi bok.
45) Nawet jeśli nie masz motoru, i tak kupiłeś sobie kask.
46) Przechodziłeś już dengę, dur brzuszny czy inną tropikalną chorobę.
47) Nie wstydzisz się wyjść z domu w piżamie.
48) Ręce myjesz po, a nie przed posiłkiem.
49) Ciężko Ci się obyć bez „keczapu”, który tu wcale nie jest pomidorowy – w dużym skrócie ‚kecap’ to MSG (glutaminian sodu) w płynie.
50) Odpowiadając twierdząco, dwa razy chrząkasz, co brzmi jak polskie zaprzeczenie.
*punkty oznaczone gwiazdką nie dotyczą Bali, która rządzi się innymi prawami niż muzułmańska część Indonezji
U siebie zaobserwowałam „dopiero” 30 z tych zachowań, więc jeszcze długa droga przede mną do zostania Indonezyjką pełną gębą ;)
Poczytajcie też, jakie dziwactwa odkryły u siebie inne Polki po mieszkaniu przez dłuższy czas w Turcji, Chinach, Holandii, Malezji, RPA, Japonii i Chile.
umarłam ze śmiechu- ale zgadza się w 100% :D I przymierzam się do opisania tutaj – bo swojego bloga w życiu nie założę- jak wygląda życie „pod stolicą” ;) Moja „przeprowadzka” do Indonezji niestety była dośc bolesna- z dnia na dzień zostałam jak palec, bez języka, bez nikogo, z paroma dolcami (a właściwie rupiami) w kieszeni.. Ale jak każda polka- odnajdziemy się w każdej sytuacji ;) i tak mijają lata… :)
Ciekawa historia, chcę więcej! :) Czasem taki skok na głęboką wodę jest najlepszy…
Będzie co wspominać :)
Świetne :) Lubie poznawać zwyczaje, kulture i zachowania w odległych krajach :)
To wpadaj tu do mnie częściej! ;)
Oj tak! Widzę że przechodzimy naprawdę podobne fazy emigracji ;)
To tekst sprzed dwóch lat, teraz chyba jestem już w totalnie innej fazie :)
same dobre momenty ;)
no, prawie.. :P
Pesona Indonesia;-)
Haha wiele z tych punktów można z powodzeniem odnieść do Malezji :)
…i pewnie wielu innych azjatyckich państw :)
Muszę przyznać, że z połowę odkryłam też u siebie. A przecież mieszkam w Chinach!
Co Azja to Azja ;)
Świetne zestawienie! Dodałabym jeszcze jedno: każde zdanie zaczynasz od słowa „może” za wszelką cenę nie chcąc ryzykować niepoprawnej lub zbyt obowiązującej odpowiedzi ;)
To już chyba ogólnoazjatycka przypadłość ;)
Piękne! Tęsknimy do Indonezji. Dodalibyśmy jeszcze punkt, że siędząc przy ognisku wyjesz razem z Indonezyjczykami dziauuuu dziauuuu tkwiąc w przeświadczeniu, że Ku Tak Bisa to najpiękniejsza piosenka o miłości ever :) Pozdrawiamy!
tego nie doświadczyłam, do uwielbiania indonezyjskich piosenek o miłości mi daleko ;)
doskonale to rozumiem, ale ta daje radę: https://www.youtube.com/watch?v=eCz0JdPqSaA
już przesłuchałam, faktycznie taka mało ‚indonezyjska’ ;)
Ale się uśmiałam, uroniłam nawet łezkę ze śmiechu! To mó jpierwszy raz na Twoim blogu, ale bardzo mi się podoba, wracam do lektury :-)
cześć Adrianna, witam w moich skromnych progach i mam nadzieję, że będziesz tu częściej zaglądać! :)
ha,,,ha,.ha… piękne napisane, jestem Indonezyjczykiem, mieszkam już 18 lat w Polsce, zgadzam się w 100%….
Grunt to mieć do siebie dystans :) Pozdrawiam!
U mnie widocznie sprawdza sie to malo;) Po ponad 7 latach zycia w Jakarcie podpisuje sie tylko pod 9 punktami:))) Ale tekst swietny:)
Nigdy nie spędziłam w Jakarcie więcej niż jeden dzień, jednak wydaje mi się, że tam łatwiej zachować europejskość, w końcu więcej tam i obcokrajowców i bogatych Indonezyjczyków, dzięki czemu są lepiej zaopatrzone sklepy, życie nocne.. U mnie na „prowincji” lekkie zacofanie wciąż jest ;)
Fajnie, że pokazujesz, jak człowiek zmienia się pod wpływem zmiany miejsca zamieszkania. Też w świetny sposób ukazujesz, jak różni się życie w Polsce, a jak w Indonezji :)
Ha, uśmiałam się :D chociaż nie wiem czy te karaluchy bym codziennie przeżyła… to takie karaluchy wielkości kciuka prawda? brrrrrrrr :/
Pytanie: jesteś fanką crocksów? :D
wielkość by się zgadzała, ale nie ma ich aż tylu wcale, raz na parę dni zabłąka się jakiś, choć kilka dni temu pobiłam rekord – 6 w ciągu dnia! :D
Crocksom mówię NIE! To będzie ostatni z tych punktów, który się u mnie sprawdzi – oby nigdy!
Hahaha pamiętam, jak szłam kiedyś z licealistami podczas ich wycieczki szkolnej, a tu dzwoni moja mama z pytaniem czy kupić mi crocksy (nie wiem skąd jej przyszedł do głowy ten szatański pomysł), na co ja oczywiście na cały głos „Mamo, błagam, nie kupuj mi żadnych crocksów!”
Oczywiście młodzież usłyszała i tak się śmiali, że nie byli w stanie iść dalej, ja się śmiałam, moja mama nawet się śmiała, bo usłyszała ich reakcję przez telefon :D Tak czy tak, nikt więcej nie wpada na taki cudowny pomysł jak zakup crocksów :D
to historia! Dobrze, że najpierw zapytała! ;)
Hahaha uśmiałam się jak norka. Ale tak na serio to powiem, że niektóre podpunkty pokrywałyby się z moimi oznakami, że za długo mieszkałam w Kenii :D
też się uśmiałam i… policzyłam swoje – wyszło zaledwie 20:) No, ale Bali, jak słusznie zauważyłaś, rządzi się zupełnie innymi prawami;)
świetny tekst z przymrużeniem oka! ;)
…ale z maseczkami się nie spotkałam
Maseczka to przydatna sprawa w wielkich, zakorkowanych, pod spalinami ukrytych, miastach! Są stoiska z takimi kolorowymi maseczkami w różne wzory i kolory, sama mam, ale nie jestem wcale przekonana, czy to powietrze filtruje ;)
Na jakimś naukowym kanale na YouTube (chyba emce) słyszałam, że najwet najniższej jakości maseczka filtruje około 25%. Lepsze chyba do 70%..? W każdym razie, coś tam dają te bawełniane kolorowe :)
Tylko chyba trzeba je nosić odwrotnie niż większość ludzi? Tzn tą kolorową stroną do wewnątrz. Wczoraj dzięki Merapi znów miałam okazję przeprosić się z maseczką ;)
Oooo widzisz, a ja kupiłam zapas i nie zużyłam żadnej, bo ani odrobiny pyłu u nas nie było wiatry były dla Solo pomyślne. Ale Jogja (chyba jak zwykle?) zasypana
Nie, nie było źle, „śnieżyło” tylko w mojej drodze na lotnisko :D W drodze powrotnej już nie. Nie ma to jak mieć szczęście haha. No i wodę w basenie nam trochę ten pył zepsuł, ale to na tyle nieprzyjemności.
:D:D:D Mogłabym mieszkać w Indonezji!!! Zwłaszcza, że do wybijania karaluchów Chiny mnie już przyzwyczaiły. Wśród moich znajomych chodzenie na jedzenie też jest pierwszą i najważniejszą odpowiedzią :) Mój wpis o (zbyt) długim mieszkaniu w Yunnanie ukaże się jakoś w grudniu :)
czekam! :)
fajny i słuszny tekst. znalazłam u siebie ok 35 cech z listy, ale to tylko oznacza,że jeszcze trochę pracy do nadrobienia. Pozdrawiam z Sumatry : ). Ciekawe ile pkt. zdobył Artur : )
Artur, wywołany do tablicy! ;) Hania, czyżbyś goniła po indonezyjskie obywatelstwo? ;)
Trochę z opóźnieniem ale wpis przeczytałem o czasie i też się uśmiałem. Streścić nawyki i zwyczaje Indonezyjczyków w 50 punktach – mistrzostwo :D Odkryłem u siebie 31 albo 32 punkty, wiec mam jeszcze sporo do nadrobienia ;)
Jesteś zdecydowanie bardziej zindonezjowany (? :P) niż ja, a to oznacza jedno – musisz tu wrócić!
punkt 37, tęsknie :D
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy czytałam ten tekst. Jak dla mnie to trochę jednak za dużo tych motorów, jakby tak zamienić je na rowery … ;)
oj tak, byłoby idealnie! Czasem wyobrażam sobie, jak fajna musiała być Indonezja na początku ubiegłego stulecia, kiedy zamiast tych okropnych motorów po ulicach jeździły tylko rowery i becaki, a poza tym było o połowę mniej ludzi..
Rewelacja! Ehh…muszę pomyśleć, o oznakach mieszkania w Norwegii :) Zazdroszczę słońca…tak na marginesie! :)
czekam! chętnie sobie przypomnę moje norweskie czasy :) a słońca od kilku dni nie widziałam, zaczęła się pora deszczowa i leje jak z cebra.. Jednak ciągle jest ciepło ;)
Ha! Chciałabym mieć takie problemy :D
ale jakie? kto tu mówi o jakichś problemach? :P
Fantastyczny artykuł! Poczułam się przez chwilę jakbym się przeniosła na moment do Indonezji. Takie ‚smaczki’ tworzą tożsamość i wyjątkowość miejsca :D
dzięki Ola! Czekam na Twoje ‚smaczki’ z Niemiec, chętnie przeniosę się tam na chwilę :)
A jakbyś powiedziała im, że w Polsce przed studniówką chodziło się do solarium po opaleniznę? Przynajmniej u mnie w klasie to był must have, 2007 rok:)
też to przerabiałam i do tej pory z choć lekkiej opalenizny nie umiem zrezygnować jak już wybieram się na wakacje… A tu się chodzi na peelingi wybielające do kosmetyczki, czaisz?
Świetny tekst! Mega się uśmiałam :-D
dzięki! Trochę się inspirowałam Twoim ;)