Kolejna już wspinaczka pod osłoną nocy. Podróżując po Jawie ciężko się wysypiać! Warto jednak znów zarwać nockę, aby w kłębach dymu wydostającego się z głębi Ziemi podziwiać niebieskie płomienie (jedno z dwóch takich, oprócz Etiopii, miejsc na świecie!), a potem wschód słońca nad jeziorem siarkowym.
„Ijen” to po jawajsku „samotny”
Indonezyjczycy nazywają go „kawah Ijen”. „Kawah” to po prostu „krater”. Nie wiem, skąd wzięła się jego nazwa, bo cała kaldera ma prawie 20 km średnicy i w jej obrębie znajduje się kilka innych wulkanów. Ijen jest najbardziej znanym z nich, głównie za sprawą tutejszej kopalni siarki i górników w niej pracujących. Na samotność chyba narzekać nie może :P
Sam Ijen wybucha rzadko, ale pobliski wulkan Raung, najwyższy w okolicy (3332 m) w lipcu tego roku dość długo i intensywnie wypuszczał chmury popiołu, skutecznie blokując przelot nad okolicą samolotom i wstrzymując ruch na lotnisku w Denpasar (Bali). Wybierając się w te rejony, jak w pobliże wszystkich aktywnych wulkanów w Indonezji zresztą, trzeba wziąć pod uwagę potencjalne ryzyko. Na skraju krateru wisi zresztą tablica ostrzegająca przed schodzeniem w dół krateru. Jest to zabronione, ale zarówno turyści, jak i lokalni przewodnicy nic sobie z tego nie robią, oto właśnie Indonezja ;)
Na Ijen wybieram się wraz ze Sri, dziewczyną z Sarongan, która, mimo że mieszka tak blisko wulkanu, nigdy tu jeszcze nie była! Podczas dwudniowej wycieczki do Sukamade zżyłyśmy się i wraz z Asią zaproponowałyśmy jej, żeby dołączyła też do nas w drodze na Ijen, już jako towarzyszka podróży, a nie przewodniczka. Poprosiła więc męża o zgodę (:D) i jako, że nie miał nic przeciwko, pojechała z nami. Sri dzieli z nami pokój w hotelu w Banyuwangi i jest bardzo zdziwiona kiedy oczekujemy od niej dzielenia kosztów za (tani zresztą) nocleg i przejazd na krater. Uprzedzałyśmy ją, że na Ijen jedzie z nami już jako koleżanka, bo przewodniczki nie potrzebujemy, ale widać, że i tak jest mocno rozczarowana. Próbuje się wykręcać mówiąc, że nie wzięła ze sobą wystarczająco dużo pieniędzy, w końcu płaci, ale niesmak pozostaje.
Gdzieś po drodze nastraszyli nas, jak strome i trudne jest podejście, a potem zejście do Ijen, w ostatniej chwili zrezygnowała więc Asia, która miała świeżą kontuzję kolana. Ja z przejęcia (a może dlatego, że nigdy nie chodzę spać tak wcześnie? :P) nie zmrużyłam oka przed wyjazdem na krater. Z Banyuwangi wyruszyliśmy o 1 w nocy.
Z tego, co mówili miejscowi, do Pos Paltuding, z którego zaczyna się wspinaczkę, dojechać można tylko motorem lub jeepem z napędem 4×4. Nie wiem, ile w tym prawdy, bo droga wyglądała dość dobrze, prawie w całości była asfaltowa i być może była to tylko próba wyłudzenia kasy od naiwnych turystów, ale nie znalazłyśmy metody na obejście tego.
Po drodze Sri nieźle mnie wkurza, bo na każdym kroku podaje się za moją przewodniczkę, co jest zrozumiałe tylko przy wejściu, bo dzięki temu nic nie płaci za wstęp. Ścieżka na krawędź krateru jest szeroka i częściowo wyasfaltowana, dopiero ta prowadząca dalej w dół krateru jest dość wąska, ale nie przesadzałabym z jej trudnością. Sporo osób ostrzegało mnie jakie to niebezpieczne i muszę przyznać, że przez to trochę obawiałam się zejścia tam bez ani minuty snu, ale trzebaby bardzo się postarać, żeby z niej spaść tak jak zdarzyło się to francuskiemu turyście kilka lat wcześniej.
Górnicy z Ijen
Mijam górników człapiących już pod górę z koszami wypełnionymi blokami siarki. Każdy z ładunków waży kilkadziesiąt kg. Robiąc przynajmniej dwa takie kursy dziennie wykonują jeden z najcięższych zawodów świata i podziwiam ich bardzo, ale daleka jestem od obdarowywania ich papierosami czy pieniędzmi jak to robią niektórzy turyści. Jak na indonezyjskie warunki dostają solidną zapłatę za swoją harówkę (w zależności od tego ile kilo uda im się wynieść z kopalni) i większość chłopaków z okolicznych wiosek stara się dostać tu pracę. Turyści z zachodu przeliczają ich wypłatę w rupiach na dolary i wydaje im się, że to tak mało, jednak inni Indonezyjczycy zarabiają sporo mniej, więc to tak jakby współczuć polskim górnikom zarabiającym przecież nieźle. Poza tym większość z nich schodzi nad jezioro w nocy, kiedy opary siarki są słabsze. Fakt, że nie mają żadnego zabezpieczenia w postaci masek wynika raczej z ich niewyedukowania niż z tego, że ich na nie nie stać.
Niebieskie płomienie
Po zejściu nad jezioro obserwuję błękitne ognie – to siarka zapala się pod wpływem kontaktu z powietrzem. Mogą mieć do 5 m wysokości, a ich temperatura osiąga nawet 600°C. Dzieje się to zarówno w nocy, jak i w ciągu dnia, ale tylko po ciemku możemy te płomienie zobaczyć.
Niebieskie płomienie nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia, to jak taka trochę większa kuchenka gazowa ;) Warto jednak być tu o wschodzie słońca, bo kolor jeziora jest wtedy niesamowity i można poobserwować proces wydobycia siarki, co po ciemku jest niemożliwe.
Jak wydobywa się siarkę?
Konstrukcja systemu do wydobywania siarki jest zdumiewająca – zbudowano tu ceramiczne rury, przez które wydostają się opary gazów z jeziora, po drodze się upłynniając. Po wystygnięciu płyn zastyga i tak powstałe bloki siarki górnicy rozbijają i w kawałkach wynoszą na górę.
Górnicy wydobywają jedynie jakieś 20% tego, co można by tu wyprodukować przy użyciu maszyn, jednak nikt nie kwapi się do ich budowy, gdyż to się po prostu nie opłaca finansowo… O ich pracy nakręcony został dokument „Śmierć człowieka pracy”.
Jezioro siarkowe
Jezioro ma piękny, turkusowy kolor, jednak kąpiel w nim może się źle skończyć – ma odczyn pH podobny do pH płynu akumulatorowego, czyli jakieś 0,5. To największe tak kwaśne siarkowe jezioro świata.
Po wschodzie słońca krater zaciąga się dymem coraz bardziej, znów mało co widać. Nadciąga też coraz więcej turystów, którzy zaczęli wspinaczkę kilka godzin później.
Dookoła krateru
Zaskakują mnie piękne widoki w drodze powrotnej – ze ścieżki roztacza się panorama na inne pobliskie wulkany i mnóstwo zieleni:
Jeszcze na szlaku spotykam dużą polską grupę z jednego z biur podróży. Słyszę, jak wymieniają imiona swoich opiekunów. W ich przewodniczce rozpoznaję autorkę książki o Chinach, za której czytanie właśnie się wtedy zabierałam :) Zagaduję do niej i okazuje się, że faktycznie to ta sama Ania, która mieszkała kiedyś w Jogji. Spędziła w Indonezji (i oczywiście w Chinach) mnóstwo czasu.
Na dodatek okazuje się, że jej kompanem jest mój znajomy Indonezyjczyk z Jogji, który kiedyś wspominał mi o rozpoczęciu współpracy z jakąś Polką. Tyle razy już trafiły mi się takie spotkania, ale wciąż nie mogę się nadziwić, jaki świat jest mały.
Szkoda mi było opuszczać Ijen tak szybko i na pewno jeszcze tam wrócę, tym razem jednak od innej strony i bez takiego pośpiechu. Wschód Jawy zdecydowanie zasługuje na więcej uwagi!
Praktyczne wskazówki:
- Bramkę wejściową na Ijen otwierają o 3 w nocy i wtedy można zacząć wspinaczkę, jednak przeciętnie sprawnym fizycznie polecam wyjść przynajmniej 15 minut później, bo po drodze mija się mnóstwo zdyszanych azjatyckich turystów, tych samych pewnie, którzy na Bromo wjeżdżali konikami, i to pod nich dopasowana jest sugerowana godzina wyjścia. Większość Europejczyków była na dole sporo przed wschodem słońca i trzeba było na niego dość długo czekać. Podejście na krawędź krateru to ok. 3 km i mi zajęło trochę ponad godzinę (a nie mam super kondycji). Dalej jeszcze ok. pół godziny schodzi się w dół do jeziora.
- Maska gazowa to mus – mnóstwo turystów wchodzi tam bez żadnej ochrony. Niemal pokładali się na ziemi, łapiąc resztki powietrza, kiedy wiatr przywiał chmurę dymu. Moja sprawdziła się świetnie – nie czułam przez nią nawet siarki, jedynie piekły mnie oczy. Taką maskę z prawdziwego zdarzenia, do trujących oparów, można kupić w marketach budowlanych w większych miastach Jawy za 40-50k rupii
- Przydaje się też latarka i ciepła bluza – na górze mocno wiało; o ile wchodząc na Bromo byłam na to przygotowana, na Ijen zabrałam tylko koszulę z długim rękawem i wymarzłam strasznie.
- Zarówno dzieci, jak i 70+ latkowie dają radę wejść na Ijen, trekkingu nie zaleca się jedynie dzieciom poniżej 6 r.ż. ze względu na toksyczność siarki – mogą mieć trudności w oddychaniu przez maskę
- Wstęp na Ijen dla zagranicznych turystów: w dni powszednie 100k, w weekendy i święta 150 k
- Dla mniej zaprawionych w górskich wspinaczkach górnicy oferują wjazd na krater prowizoryczną taxi-wózkiem do transportu siarki – „jedyne” 800-1mln IDR
- Dojazd jeepem z Banyuwangi: 450k/auto (w agencjach ceny zaczynały się od 500k). Za ojek (moto taxi) dla dwóch osób chcieli kwotę niewiele mniejszą od stawki za całe auto. Droga jest dość stroma, ale w dobrym stanie.
- Dojazd od strony Bondowoso jest łatwiejszy i rano dociera stamtąd nawet transport publiczny, poza tym widoki po drodze piękne – są tam plantacje kawy (niektóre oferują też noclegi), kakao, goździków i kauczuku, wodospady i gorące źródła.
- Banyuwangi ma tę przewagę, że dojeżdża tam pociąg, do Bondowoso trzeba dostać się autobusem.
- Po intensywnej nocy, a być może i poprzedniej na Bromo polecam dodatkowy dzień na odpoczynek nad basenem w jednym z fajniejszych znanych mi hoteli na Jawie, z widokiem na Bali!
- Nocować można też w Paltuding, przy punkcie startowym wspinaczki – ale w nocy może być tu zimno i warto mieć swój śpiwór.
Potrzebujesz pomocy w zaaranżowaniu transportu z Yogyakarty czy Surabai pod Ijen, Bromo czy na Bali? Skontaktuj się ze mną mailowo, chętnie pomogę!
Anna
21 kwietnia, 2019Cześć. Czy orientujesz się czy teraz jest możliwość zejścia do jeziora? Widzę w komentarzu, że rok temu pisałaś że nie ma takiej możliwości, Pozdrawiam.
Emiwdrodze
22 kwietnia, 2019hej, zejście do krateru było chwilowo zamknięte, ale już dawno wszystko wróciło do normy :) Teraz dla odmiany Bromo się uaktywnił…
Aneta
14 maja, 2018Jakich butów wymaga wejście na wulkan(przepraszam za banał)? Przylatuję na miesiąc, ale w opcji podręcznego plecaka i zastanawiam się czy buty trekingowe/usztywniane są konieczne? Z góry dziękuję za odpowiedź, Twój blog przebija wszystkie przewodniki o Indonezji!
Emiwdrodze
20 maja, 2018Przede wszystkim na obecną chwilę wciąż nie można zejść do jeziora siarkowego, a tylko wejść na szczyt krateru – tam prowadzi ścieżka, więc na upartego i w japonkach się da ;) Ale jeśli planujesz jakiekolwiek inne wspinaczki w Indonezji to dobre buty to jednak podstawa. Ja na ogół podróżując z podręcznym zakładam je na nogi, a japonki lądują w plecaku :) Dzięki za miłe słowo :)
Aneta
11 czerwca, 2018Więc trekkingi na nogi :) Dzięki za odpowiedź!!!
Kama1619
2 czerwca, 2016Hej Emi, czy możesz dać kilka wskazówek dla osób jadących z Bali motorem na Ijen i Bromo ? ps. absolutnie uwielbiam Twój blog :)
Emiwdrodze
4 czerwca, 2016Motorem to najłatwiej – włączacie GPSa i jedziecie :) Jedyna uwaga jaka mi przychodzi do głowy to taka, że podjazd pod bramkę wejściową do Ijen jest dość stromy (ale wykonalny). No i wielkim plusem jest to, że możecie się przespać w wiosce niedaleko wejścia, zdaje się, że mama Mary w plecaku ostatnio o tym pisała, jechali tam właśnie z Bali, obczaj bloga tej rodzinki.
P.S. Dzięki :))
Sabina Piłat
29 listopada, 2015Emi, super praktyczne wpisy. Dziękuję:)
co znaczy, ze można nocowac przy punkice wejściowym Paltuding? na wolnym powietrzu? czy o jakiś gesthouse chodzi?
Pozdrawiam,
Emiwdrodze
30 listopada, 2015Jest tam taki barak, coś jak schronisko górskie, w którym za drobną opłatą można przekimać na podłodze – dobrze mieć karimatę i śpiwór, bo noce sa tam chłodne.
Ewelina
10 listopada, 2015Hej!
Fantastyczny blog :) od wczoraj intensywnie zagłębiam się w Twoje wpisy…. 26 listopada – to już nie długo wybieramy się z mężem do Indonezji ( wylot do Polski 14 grudnia) , na wyjazd zdecydowaliśmy się trzy dni temu :) więc teraz muszę zrobić szybki plan podróży :). Prosiłabym o Twój komentarz , sugestię jakieś rady co do naszego planu ,będę baaardzo wdzięczna :)
1. Przylot do Dżakarty 15.45 jesteśmy na miejscu – planujemy od razu wsiąść w pociąg i dojechać do Semerang. (o 19.30 jest pociąg )
2. Z Semerang rano , najlepiej skuterem lub publicznym transportem udać się do Borobudur (jakieś 80km drogi) i jeszcze tego samego dnia wrócić się do Semerang i popłynąć na KANIMUNJAWA – spędzić tam 3 dni
3. Kolejny nasz punkt to wulkan BORMO – z Semerang do Surabaja jest pociąg (6 h jazdy) – plan jest taki żeby od razu dostać się do Cemero Lawang lub następnego dnia z rana – ( nocleg) chcielibyśmy na Bromo pojechać sami czy w ogole ma to sens czy jednak lepiej pojechać z wycieczką ? Nie zależy nam na wschodzie słońca kiedy jest multum turystów
4. Oczywiście nocleg w okolicach Bromo i rano wyjazd do Bondowoso lub Banyuwangi ( pytanie z jakiej miejscowości najlepiej się tam udać i czym :)?) – Wejście na IJEN też wolelibyśmy na własną rękę – i tutaj chyba pójdziemy za Twoją rada i pojedziemy z miejscowości Bondosowo – nie zależy nam żeby być tam przed świtem chcemy to po prostu zobaczyć a jaka będzie pora to już nam to obojętne…
5.Tego samego dnia /wieczora chcemy już dostać się na BALI tam zostać 2 dni objechać wyspę skuterkiem następnie udać się na Nusa Lembongan i tam już zostać i nic nie robić :) ewentualnie jeszcze myśleliśmy o wyspach GILI ale w związku z wybuchem wulkanu zastanawiam się jak to teraz wszystko wygląda jeżeli tak to odpoczynek podzielimy na GILI i NUSA …
6. 13 grudnia z Denpasar polecimy do Dżakarty no i wrócimy do domu …
Przepraszam że tak chaotycznie i mało stylistycznie ale śpieszę się a bardzo mi zależy na zdaniu osób które już przeżyły taki wyjazd :).
Pozdrawiam – Ewelina
Emiwdrodze
12 listopada, 2015hej Ewelina! Niestety nie wiem jakie są opcje dojazdu do Borobudur z Semarangu, ale patrząc na mapę wygląda to na co najmniej 3 godziny drogi indonezyjskim transportem (Jogja-Semarang to 4-5 godz.).
Karimunjava jest przepiękna, ale o tej porze roku to może być trochę loteria, bo przy większych falach promy nie pływają i można utknąć na wyspach na dłużej – nawiasem mówiąc prom z Semarang odpływa tylko w weekendy i jest zatłoczony, lepiej płynąć z Jepary, stamtąd promy płyną codziennie rano oprócz czwartków (o ile nic się nie zmieniło, bo to info sprzed paru miesięcy).
Odnośnie Bromo – ZDECYDOWANIE warto samemu, szczególnie jeśli nie zależy wam na wschodzie. Z wycieczką tylko się umęczycie w tym tłumie, a tak idąc tam późnym rankiem/popołudniu będziecie mieć widoki dla siebie no i zaoszczędzicie sporo kasy :)
Do Banyuwangi bez problemu dostaniecie się pociągiem z Probolingoo, które jest ze 2godz minibusem od Bromo, ale już dostanie się do Bondowoso to trochę więcej kombinacji, bo nie dojeżdża tam pociąg. Z drugiej strony z Bondowoso dotarcie na Ijen jest wygodniejsze/tańsze niż z Banyuwangi. Skoro będziecie tu w porze deszczowej to jednak może się tak zdarzyć, że deszcz wam trochę poprzeszkadza w wejściu na wulkany – weźcie to pod uwagę planując, bo może lepiej będzie przeczekać kilka godzin i dopasować godzinę wejścia do opadów.
Aktywność wulkanu może się diametralnie zmienić do waszego przylotu, więc nie rezygnowałabym definitywnie z Gili ani innych okolicznych wysp, trzymam kciuki, żeby Rinjani się uspokoił!
No i dziękuję :)
ollap.
6 listopada, 2015Super, dzięki, na pewno się zgłosimy :) eksplorując blogowe wpisy pozdrawiamy :) ola i remik
ollap.
4 listopada, 2015Nie omijamy :)Tylko mamy dość skomplikowaną trasę, bo kombinowaliśmy trochę z lotami, żeby taniej wyszło i tak oto lecimy na tydzień na Sulawesi, stamtąd do Surabayi, z której chcemy jechać na Bromo i Kawah Ijen, dalej na Bali, stamtąd promem na Lombok, później z Mataramu mamy lot do Yogyakarty, pewnie wybierzemy się do Borobudur i Prambanan, a pięć dni później mamy powrót z Jakarty do domu. Z wejściem na Rinjani to z tego co czytałam może być problem porą deszczową, są lata, że w ogóle zamykają szlak ze względów bezpieczeństwa. Więc się na wejście na Rinjani jakoś nie nastawiamy, chociaż jakby się udało to byłoby super.
Emiwdrodze
6 listopada, 2015Brzmi nieźle :) To udanej podróży i jak byście potrzebowali jakichś wskazówek odnośnie Jogji to się polecam! ;)
ollap.
3 listopada, 2015Dzięki bardzo za pomoc, myślę że w takim razie powinno się udać :) Przygotowania do podróży już w pełni i wygląda na to, że jak wszystko pójdzie dobrze, to 5 stycznia trafimy do Yogyakarty :) taki przynajmniej jest plan – zabookowaliśmy właśnie tani lot z Lomboku. Oby do tego czasu Rinjani przestał dymić :)
Emiwdrodze
4 listopada, 2015Trzymam kciuki! Myślę, że jest duża szansa na to, że w ciągu dwóch miesięcy Rinjani się uspokoi :) Ale zaraz, to w końcu Ijen omijacie? Bo ja o nim pisałam, o Rinjani w porze deszczowej nie mam bladego pojęcia…
ollap.
28 października, 2015Świetny opis i w ogóle bardzo pomocny blog :) Mam nadzieję, że mi też niedługo uda się dotrzeć na Ijen i tu mam małe pytanie :) Czy da się tam zejść podczas pory deszczowej? Czy w ogóle porą deszczową chodzenie po wulkanach to możliwa opcja? Wybieram się na Jawę w grudniu, z deszczem oczywiście się liczę. No i oczywiście zasadniczo od deszczu się człowiek nie rozpuszcza, ale nie wiem na ile taki deszcz może utrudnić poruszanie się w terenie. Coś mi się ostatnio na oczy rzuciło zagrożenie lawinami błotnymi w porze deszczowej na Rinjani na Lomboku i tak się zastanawiam jak się sprawy mają na Twojej wyspie :) bardzo będę wdzięczna za jakieś wskazówki
Emiwdrodze
30 października, 2015Ja na Ijen byłam pod koniec pory deszczowej i lekki deszcz złapał nas jeszcze nocą podczas wspinaczki, ale dość szybko się rozpogodziło. Podczas silniejszej ulewy może tam być faktycznie niefajnie, szczególnie w połączeniu z tym zimnym wiatrem, który z tego co słyszę prawie zawsze tam jest. W najgorszym wypadku będziesz po prostu musiała dopasować godzinę wejścia do pogody, najczęściej w porze deszczowej pada tylko popołudniami/w ciągu dnia. A skoro górnicy tam pracują cały rok to znaczy, że i zejście w deszczu musi być możliwe – nie jestem pewna, ale tak mi się wydaje! A błoto chyba nie grozi, bo najtrudniejsza część, czyli zejście do krateru, jest kamienista.
Aha, i dzięki! ;)
Nina z naszerodzinnepodroze
8 sierpnia, 2015Niesamowite miejsce, a zdjecia cudne!
Emiwdrodze
8 sierpnia, 2015Dziękuję :) Miejsce wyjątkowe, nie da się zaprzeczyć!
Kinga Bielejec
4 sierpnia, 2015Koniecznie muszę wrócić na Jawę m.in. po to, żeby zobaczyć to niesamowite miejsce. Dziwi mnie trochę zachowanie Sri – nie pomyślałabym, że taka będzie… Straszna praca, jak tak patrzę na tych mężczyzn to aż mi głupio, że narzekam na moje malowanie domów w Norwegii…
Emiwdrodze
5 sierpnia, 2015Praca w turystyce niestety często zmienia dobrych ludzi.. Wracaj, wracaj, jeszcze tyyyle tu do zobaczenia!
Jeździec
4 sierpnia, 2015Marzy mi się Indonezja! :) jeśli da mi się niedługo tam wybrać postaram się odwiedzić miejsce, które pokazałaś bo wygląda niezwykle interesująco!
Emiwdrodze
4 sierpnia, 2015I mnie też odwiedź przy okazji! ;)
Agnieszka Ilnicka
4 sierpnia, 2015Od teraz moim kolejnym marzeniem jest pojechać w to miejsce. Kopalnia, siarka, wspinaczka (nocą!)… Musi być tam niesamowicie! I koniecznie założę maskę :) Dzięki wielkie za ten post!
Emiwdrodze
4 sierpnia, 2015Nawet nie wiesz jak miło czytać, że to dzięki mnie :) Maska to jedna z większych atrakcji tej wspinaczki, uważaj, bo marzenia się spełniają! :D
Agnieszka Ilnicka
5 sierpnia, 2015Właśnie wiem, że marzenia się spełniają! Dlatego już nie mogę się doczekać tego :)
Ollie
31 lipca, 2015O to widzę, że maska mocno pomogła. Mi ze schodzeniem do krateru w oparach nie było do śmiechu i momentami czułam się jak pijana ;)
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015Pomogła, dzięki za wskazówkę :) Ja też się czułam jak lekko wstawiona, ale to raczej z niewyspania. Mimo wszystko zdjęcia udało Ci się zrobić bajkowe! Mój aparat niestety chwilę wcześniej zalało i musiałam zadowolić się pożyczonym kompaktem…
%name
31 lipca, 2015Fajny pomysł z wyjściem nocnym – widać kolory ognia. :)
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015niektórzy idą też na zachód słońca i obserwują ognie późnym wieczorem, następnym razem chyba na tę opcję się skuszę, ponoć turystów wtedy o wiele mniej!
%name
31 lipca, 2015czytałam kiedyś o tym miejscu. Jeszcze nie byłam na Jawie, ale jak się wybieram. Wyziewy siarkowe pamiętam z Islandii i wytrzymałam tam tylko 10 min.
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015smrodek siarki to nic, ale jak taka chmura dymu się do płuc dostanie to aż bolą!
%name
31 lipca, 2015Niezła przygoda. A w masce nawet do twarzy ;)
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015jakoś ciężko mi uwierzyć w taki komplement Maciej :P
%name
31 lipca, 2015hmm widoki nieczgo sobie, ale wspolczuje tym gornikom tak ciezkich warunkow pracy..
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015Pewnie nie jest im łatwo, ale w końcu to ich wybór…
%name
31 lipca, 2015Sprawdzałaś, czy te naleśniki na śniadanie to nie są takie żółte od siarki? :P
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015Łukasz na początku przeczyłam 'zielone’ i aż wróciłam do tego zdjęcia, żeby im się przyjrzeć, chyba mi się już kolory poprzestawiały od tych oparów haha :P
%name
31 lipca, 2015Niesamowite miejsce! ;)
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015oj tak!
%name
31 lipca, 2015Super przygoda! Indonezja jeszcze przede mną, mam nadzieję, że już wkrótce :)
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015trzymam kciuki! :)
%name
31 lipca, 2015jedno z moich najważniejszych podróżniczych wspomnień!
Emiwdrodze
1 sierpnia, 2015ja mam ciągle niedosyt! Muszę tam koniecznie wrócić i wtedy pewnie też tak będzie :)
%name
30 lipca, 2015Fajny opis:) chociaz ja nie pamietam bym cokolwiek płaciła np za wstep… a dojechalismy tam normalnie asfaltówką jeepem 4×4 :)
Emiwdrodze
31 lipca, 2015szczęściara ;) Teraz bramka wejściowa była pilnowana i sprawdzali bileciki każdemu, nie to co na Bromo!