
Nie od dziś wiadomo, że arabskie linie lotnicze należą do najlepszych na świecie. Najwyżej oceniane są Qatar i Emirates (od niedawna latają też z Polski!), ale Saudi Arabia, które plasują się gdzieś tam pod koniec, a którymi tym razem leciałam do Colombo, też oceniłabym o jakieś 100 miejsc wyżej niż jakiekolwiek ukraińskie linie.
Z Frankfurtu wylatujemy o czasie, zaraz po starcie każdy dostaje kocyk, poduszkę i zestaw podróżny (szczoteczka do zębów, maska na oczy, skarpetki).
Pasażerowie to pół na pół: Niemcy lecący na wakacje i arabscy biznesmeni w białych „kiecach” i biało-czerwonych kraciastych „welonach” (wybaczcie brak fachowego słownictwa).
Pilot wita się z nami „salam aleikum” i modlitwą po arabsku, co, mimo, że rozsądek podpowiada „Emi, no dajże spokój, przecież nie każdy Arab to terrorysta”, wywołuje u mnie nutkę niepokoju.
Rozrywki na pokładzie też prawie wyłącznie arabskie (pomijając fakt, że mój ekranik w ogóle nie działa):

Ledwo się człowiek wygodnie usadowi, już serwują jedzenie:


W innych arabskich liniach, którymi kiedyś leciałam (Etihad z Emiratów Arabskich) można było dostać do obiadu lampkę wina czy nawet coś mocniejszego, Arabia Saudyjska to najbardziej konserwatywny Islam, więc alkoholu tu nie serwują.
Stewardessy mają szaty sięgające ziemi i pozakrywane włosy, ale nie twarze- są piękne i bardzo pewne siebie, wręcz wyszczekane. Jedna z nich chamsko odpowiada mi na prośbę o kubek wody, mówiąc, że mam poczekać, aż będą serwować kolejny posiłek, a chwilę później widzę ją flirtującą z młodym Niemcem. Jej koleżanka też przez pół lotu gada z którymś z 'białych’. Na pokładzie Saudii nie serwują alkoholu, ale chyba cały samolot słyszy, jak Muzułmanka umawia się z kolesiem na DRINKA. „Przecież one z takich znajomości wyciągają drugą pensję”- komentuje później moja koleżanka. Nie wnikam.
Międzylądowanie w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie. Mówią, że to największy port lotniczy na Półwyspie Arabskim i przypominam sobie, jak poprzednim razem na przesiadkę na mega nowoczesnym lotnisku w sąsiednim Abu Dhabi ledwo mi starczyły trzy godziny, po wyjściu z samolotu szybko więc idę w kierunku kolejnej bramki, a tam pierwsze zaskoczenie.
Muszę znów przejść przez kontrolę bezpieczeństwa- mój bagaż podręczny przejeżdża przez taśmę (a przecież od ostatniej kontroli we Frankfurcie nie miałam nawet możliwości dorzucenia do bagażu niczego oprócz rzeczy kupionych w strefie wolnocłowej). Po wszystkim chcę zabrać plecak, ale facet mówi: „No, no, please check that room” („nie, nie, najpierw obczaj tamten pokój”), pokazując na jakieś drzwi. Nie chcę się ruszać ani na metr bez dokumentów, aparatu, laptopa i kasy, ale gościu nalega, a ja widzę, że dziewczyna przede mną też wykonuje jego polecenia. Idę więc do tego pokoju i w drzwiach staję twarzą w twarz z buką. Kobiecie stojącej kilkanaście cm ode mnie widać tylko oczy. Spotykało się takie na ulicach Kopenhagi czy też Indii, ale nigdy z tak bliska i z takiego zaskoczenia. Śmiać mi się teraz z tego chce, ale wtedy serce aż mi podskoczyło do gardła. Przeszukuje mnie i puszcza z powrotem po plecak, który leży sobie nie pilnowany przez nikogo :/
Drugie zaskoczenie- lotnisko jest w remoncie do tego stopnia, że nie ma nawet tablic odlotów i trzeba się dowiadywać o szczegóły pracowników.

W jedynym napotkanym na drodze małym sklepiku chcę kupić sobie te właśnie ciacha albo coś innego arabskiego za 10 dirhamów, które dostałam na drogę od kolegi kolekcjonującego banknoty, a tam same Marsy, Snickersy i inne takie, nic lokalnego :(
Trzecie zaskoczenie- z jednej bramki do drugiej mam dosłownie minutę drogi, więc przez te dwie godziny po prostu siedzę i czekam. Dostaję smsa od mojego polskiego operatora „X wita w Arabii Saudyjskiej. Koszty połączeń: do Polski- 7zł/min., lokalnie- 10zł/min.” Ale, ale, ceny są z VAT! No lepszego powitania zgotować mi nie mogli :P
I zaskoczenie czwarte- jaki język jest najczęstszy przy bramce na Colombo? Spora część samolotu to Lankijczycy, ale drugie tyle stanowią nasi rodacy. Widać fly4free robi swoje (wrzucali info o promocji na ten lot). Większość leci z Paryża i w Rijadzie mieli kilka godzin przerwy więcej niż ja. A po czym poznać Polaków na lotnisku? W kolejce ustawiają się na godzinę przed otwarciem bramki, jakby to miało zapewnić im jakieś przywileje. (Miejsca są już i tak z góry przydzielone przy odprawie)
To pierwszy dwupiętrowy (!) samolot, jakim lecę, któryś z Boeingów 747:

Kiedy wsiadamy na pokład, jest już pełno śpiących ludzi, lecących najwyraźniej skądś inąd. Na moim miejscu rozwalona jest potężna kobieta w burce. Żeby już się nie kłócić z uparciuchami, dosiadam się do dwójki Polaków.
Na dużym ekranie wyświetla się mapka lotu, a krótko przed lądowaniem- kamera umieszczona pod samolotem.

No i oczywiście:

…z kiblem ma trochę wspólnego, bo do toalety ciężko się dostać- ustawia się do niej długa kolejka, mimo, że w środku nikogo nie ma, bo w przejściu jakiś gość rozłożył się z kocem (z braku dywanika) i bije pokłony Allahowi… Reszta cierpliwie czeka, bo nikt nie śmie mu przerwać modlitwy.
Jak dla mnie ten transfer przez Arabię Saudyjską to większa egzotyka niż Sri Lanka, na którą leciałam ;)
Po wyjściu z lotniska każdy jedzie w swoją stronę. Ja do Colombo, gdzie mieszka moja koleżanka.
piotrek
10 sierpnia, 2017nigdy tego typu linia bym nie polecial za zadne skarby
Emiwdrodze
11 sierpnia, 2017A dlaczego? I co to znaczy linią „tego typu”?
Ewa
3 marca, 2013No no, powiem Ci, że i samolot i jedzenie prezentują się dużo ładniej niż „5-star airline” pt Qatar Airways. Tylko te modlitwy jakoś mnie nie przekonują ;)
emiwdrodze
3 marca, 2013a to ciekawe! Czyżby niezasłużenie mieli opinię najlepszych? Lot Qatarem albo Emiratami to moje marzenie, ale nawet Etihad (https://emiwdrodze.pl/lotniczo/etihad-opinie/) prezentował się o niebo lepiej niż Saudia.
wiola.starczewska
13 lutego, 2013No, no, kiedy to czytam to myslę sobie, że mój ostatni lot na trasie Katowice-Malmo można porównać do przejazdu busem z Lublina do Warszawy. Dwupiętrowy samolot, to ci dopiero.