Dużo piszę o jeździe autobusami, pociągami- bo mając ograniczone fundusze na podróże, na ogół nie da się pokonywać odległości szybko i, chcąc nie chcąc, spędza się w lokalnych środkach transportu (tzw. „chicken busach”) dużo czasu.
„Nieważny jest cel, ważna jest droga, która do niego prowadzi”, powiedział ktoś mądry i przemieszczając się po Nepalu trzeba sobie te słowa wziąć do serca ;)
Do Nepalu dotarłam po 50h w indyjskich środkach transportu. O przekraczaniu granicy indyjsko-nepalskiej w Sunauli pisałam tu.
Ośmiogodzinna jazda z granicy do Pokhary to idealny wstęp do kraju ;) W autobusie śmierdzi kurami, a bagaż każdego niemal pasażera zawiera coś, co wygląda jak worek z ryżem.Worki leżą wszędzie w przejściu, tak, że trzeba po nich chodzić. Niektóre fotele są w pozycji leżącej i to nie dlatego, że mają regulację, ale porozwalały się od wstrząsów. Zdarza się też, że oparcie odpadło całkowicie. Przez całą drogę podskakujemy tak, jakby jechać stówą po kocich łbach, aż czuję jak mi się wnętrzności obijają :P Mimo tego ze zmęczenia zasypiam jak zabita, budząc się tylko na co mocniejszych wertepach.
W środku nocy otwieram oczy i przez okno widzę… cztery kozy, które zeskoczyły z dachu! Zastanawiam się, czy ja dalej śnię, czy to prawda. Kozy jechały z nami :)
Po autobusie biega też ogromny pies. Ludzie go biją i przeganiają. Parę razy zatrzymujemy się, żeby pies się wysikał :D
To jeszcze nic! Kiedy później jadę na trasie Katmandu- granica z Indiami, zbaczamy z drogi dobre kilkadziesiąt km, bo jakaś rodzinka się przeprowadza, a tu tak to już jest, że autobus dowozi każdego pod drzwi domu. Z dachu ściągają stoły, krzesła, szafki, wory, dywany, pościel luzem. Końca nie widać. Ilekroć wydaje mi się, że to niemożliwe, żeby na dachu zmieściło się jeszcze więcej, widzę kolejną wielką szafę z niego ściąganą. Zamiast 8h jazda trwa ponad 12. Ludzie się kłócą, drą się na kierowcę, biją go (!).
Obok mnie siedzi 18-latka w bluzie angry birds. Jedzie do domu pierwszy raz po roku pobytu w koledżu w wielkim mieście. Wydaje się dość ogarnięta, ale pyta się mnie, co jest stolicą Europy, a potem (na maksa zawstydzona) „czy to prawda, że w Europie tańczycie nago?” :D
W wielu wsiach, przez które przejeżdżamy, widzę plakaty reklamujące rekrutację na żołnierzy Gorkha, British Army i Singapore Police- Nepalczycy są ich najlepszymi pracownikami, są ponoć najbardziej wytrzymali fizycznie i psychicznie.
Domy wzdłuż drogi Pokhara-Katmandu wyglądają jak po przejściu huraganu albo po wojnie. Zastanowiło mnie jednak, czemu tylko ich przednie fasady są zniszczone. Okazuje się, że rząd wprowadza w życie ustawę z 1973 r. (sic!) o poszerzeniu jezdni. Ci ludzie nie mają się dokąd przenieść, bo za nimi jest już tylko przepaść, więc pomniejszają swoje domy, żeby turystycznym autobusom (tych tu najwięcej) wygodniej się jeździło… A zdarza się, że mieszkają wręcz na zboczu góry! W głowie się to nie mieści… Popatrzcie sami:
Konduktor co i rusz wali w karoserię- raz, dwa, trzy, cztery razy. Dwa razy wolno, dwa szybko. Różna ilość uderzeń i inne tempo za każdym razem oznacza co innego, ale nie udało mi się rozszyfrowałać, co. Czasem ma na myśli „stój!”, czasem „jedź dalej”, czasami „wyprzedzaj!”… Odmiennie od Sri Lanki, gdzie niezależnie od sytuacji zawsze po prostu krzyczał „hari!” albo „hari ha!”.
Ciężarówki są, podobnie jak w Indiach, kolorowe i mają napisy w stylu:
- „Titanic airways”
- „searching for a new girlfriend”
- „don’t worry, be haTTY” (?)
- „best of luck”
- „first love”
- „missing you”
- no i zdecydowanie najczęstsze: „see you”
Liczne zakręty i widok przepaści tuż za oknem mogą przyprawić o mdłości co wrażliwszych- zamiast trucia się aviomarinem czy innymi tabletkami polecam sprawdzony sposób, po którym na dodatek spać się nie chce- łyżeczka sproszkowanego imbiru przed drogą (tak, wiem, w smaku jest ble, ale naprawdę działa).
P.S. Na blogu ciągle nadrabiam zaległe posty, po krótkie wpisy na bieżąco zapraszam na fejsbuka (nie trzeba mieć tam konta, żeby podglądać tę stronę).
Domi Wu
13 stycznia, 2014O widze gramy w Hidden Objects?? Czy ta druga koza jest czarna? Bo jedna widze jak wol, co do drugiej to mam watpliwosci czy to koza czy czarny diabel tasmanski czy czarna beczka :P
Emiwdrodze
17 stycznia, 2014teraz to już sama nie wiem, czy to koza czy pies jaki :P ale na pewno widzę dwie jasne..
Łukasz
30 listopada, 2013Ale malowniczo. To naprawdę interesująca podroż i przez te 12 h nie nudziłaś się. mega zdjęcia, a wszystko naprawdę wygląda jak po jakiejś wojnie, aż nie można sobie wyobrazić, że tak o nagle ktoś przyjdzie i karze mi wyburzyć polowe domu :(