Klikając w reklamę dorzucasz się do moich podróży, dzięki! :)
Londek zimowy
Spadło w Anglii kilka cm śniegu i kraj sparaliżowany. Wszędzie znaki w stylu „uwaga, zimą jest zimno, a lód jest śliski” :)
Akurat na ten atak „zimy” przypadł mój pobyt w Londynie. Prószyło prawie przez całe 4dni, które tam spędziłam. Wszystko się zaczęło oczywiście od przypadkowego znalezienia tanich biletów lotniczych.
Jak tanich? Koszty na końcu postu.
Wylot z Gdańska. Nówka sztuka tablica na nowym terminalu prezentuje się cudnie:

mój ulubiony widok! Rodzice pierwszy raz lecieli odrzutowcem, więc z wrażenia koczowaliśmy na lotnisku już trzy godz. przed lotem ;)
Zatrzymujemy się w hotelu położonym pół godzinki piechotą od ścisłego centrum miasta- te w samym jego sercu są zaporowo drogie, a nasz, zarezerwowany po promocyjnej cenie, ponoć nawet tańszy niż podobnego standardu hotele w Polsce.
Przemieszczamy się głównie pieszo, pokonując dziennie w tej śnieżycy po kilkanaście km i raz tylko jadąc czerwonym autobusem- to atrakcja sama w sobie.
Londyńskie standardy:

najczęściej fotografowane okolice- most pełen nieśmiertelnych londyńskich taksówek i czerwonych piętrusów

London Eye niestety akurat zamknięte- i to wcale nie przez słabą widoczność, a przez coroczne prace konserwacyjne. Peszek

P: wygląda to może i jak kościół, ale na pierwszym planie jest brama Parku Kensington (przylegającego do Hyde Parku), a w tle Albert Hall-słynna hala koncertowa
Przeciętny Anglik jednak z zimą sobie nie radzi:
Już pierwszego wieczoru spacerujemy sobie spokojnie jakimś placem w centrum, gdzie jedno kino na drugim, a tam zapowiadają Denzela Washingtona :) Mignął mi tylko zza tego ogrodzenia:
A kawałek dalej, na tym samym placu- premiera amerykańskiego serialu „House of cards”:

jakaś gwiazdka trzęsie się z zimna, ale mimo to przez kilka minut dzielnie prezentuje swoją suknię fotografom

na widok tego gościa po prawej tłumy piszczały, skandując jego imię- Kevin. Dopiero w domu odkryłam, że był to Kevin Spacey we własnej osobie!
Mimo zimy przed Parlamentem protest głodowy w toku:
Ciąg dalszy tabliczek ostrzegawczych, w których Anglicy się najwyraźniej miłują:
Po co się przylatuje do Londynu w środku zimy? To czas…
Połowa stycznia to już wprawdzie ich końcówka, ale ciągle można upolować coś przecenionego o 70-80%. Najwięcej sklepików znajdziemy na Oxford Street i odchodzącej od niej Regent St.:
A do Harrodsa to tylko na ‚zwiedzanie’, bo tam nawet w czasie wyprzedaży drogo. Tu wyłania się spomiędzy kamieniczek:
Wnętrze Harrodsa pomylić można z muzeum egipskim:
Jest też „ołtarzyk” z księżną Dianą:
Kogo stać na zakupy w Harrodsie? Dużo się tam kręci pozasłanianych od stóp do głów żon bogatych szejków arabskich. Chodzą takie grupkami po całej galerii i w dłoniach dzierżą po kilkunaście siatek z zakupami każda.

L: słynny angielski widoczek- rodzice w futrach, a dzieci marzną w cienkich sweterkach; P: bezdomny z napisem „Wstyd mi”
Będzie i część druga.
Ile to wszystko kosztowało?
- Bilety lotnicze Gdańsk-Luton i z powrotem- 26 zł/os. (zdecydowanie najtańsza część podróży)
- parking przy lotnisku w Gdańsku 60zł/4 doby (transfer do i z terminalu w cenie)
- przejazd z lotniska do centrum Londynu (ok. 1h drogi) i z powrotem warto rezerwować z wyprzedzeniem, bo wtedy taniej. Najtańsza opcja to Easybus (na tej trasie jeździ i tak tylko jedna linia i niezależnie od tego, u kogo i za ile kupi się bilet, jedzie się tym samym autobusem!): £40
- hotel*** w dzielnicy Bayswater z wypasionym śniadaniem kontynentalnym w cenie- 3 noce dla 3 os.: €210 (euro, bo rezerwowany na hiszpańskiej stronie)≈ 894,37 zł
- hotel*** przy lotnisku w Luton- 1 noc dla 3 os.: £32
- obiad- najtańsza opcja, jaką znaleźliśmy to bufet tzw. „all u can eat” (czyli płacisz za osobę i jesz, ile wlezie) w knajpce u „Mr. Wu” w Chinatown, na Wardour St.- £5,5
- piwo w pubie £3,9
- przejazd ‚piętrusem’- £2,4
- przejazd metrem (tylko 1 zona) – £4,5 (przejazdy w 1.zonie na cały dzień to £8)
Całość, włącznie z całodziennym wyżywieniem dla 3 osób to ok. 1500 zł (4dni). Cóż, podróżowanie po Europie do tanich nie należy i dlatego zostawiam to sobie na stare lata ;)
Cze imienniczko :P
DOpiero teraz przeczytalam tez wpis poprowadzona linkiem z twojej bucket list. Londyn ma klimat, to miasto sie kocha i nienawidzi. dziekuje za odswiezenie wspomnien!
No klimat to ma okropny! :P Ależ proszę bardzo :))
niezły klimat ma londek w srodku zimy :))) fajne zdjecia, z humorem:)
Mam prośbę, biorę udział w konkursie i proszę o wsparcie:http://podroz-za-2-usmiechy.blogspot.com/2013/02/niewiele-trzeba-by-pomoc.html z góry dziękuję i przepraszam za kłopot :)