Sign up with your email address to be the first to know about new products, VIP offers, blog features & more.

Tag Archives tubing

Love Parade na wodzie

Tak niektórzy nazywają to, co dzieje się w Vang Vieng. To druga strona medalu pobytu w tym malowniczo położonym miejscu, zwanym imprezową stolicą Azji (na równi z tajskim Koh Phangan i jej słynnymi „full moon party”). Tu laotańskie prawo najwyraźniej nie obowiązuje, bo, inaczej niż w całym kraju, bary pootwierane są do świtu.

Już od rana ludzie paradują po ulicach w kostiumach kąpielowych z niedomytymi po poprzednim dniu śladami malunków na całym ciele.

Za siedmioma górami i stu jaskiniami

Jedyne, z czym kojarzyłam Laos będąc jeszcze w Polsce to „sticky rice” (słodki ryż podawany w bambusowym pudełeczku, sklejony tak, że je się go palcami, odrywając z bryły) i „tubing” w Vang Vieng. Tubing zbytnio mnie nie zachęcał, choć nie powiem, z ciekawości chciałam zobaczyć, o co w tym chodzi, więc planowałam zatrzymać się tu na 2, góra 3 dni, żeby „zaliczyć” tę dla niektórych główną atrakcje kraju. Zostałam tydzień, bo jak wysiadłam z autobusu, szczena mi opadła na widok górskich krajobrazów.

Hamak z widokiem na Mekong

Na większości z czterech tysięcy wysp na Mekongu nie ma co robić, ale po to właśnie się tu przyjeżdża ;) Głównym zajęciem jest wiszenie w hamaku przez większość dnia, z dwoma albo trzema kilkugodzinymi przerwami na jedzenie. Zresztą jest tak gorąco, że nawet mój zapał do wycieczek rowerowych słabnie. Przy 38stopniach w cieniu niewiele da się zdziałać. W ten sposób niepostrzeżenie zleciało mi 6 dni.