3 stolice w 3 dni
I to wcale nie Wiedeń-Budapeszt-Bratysława. Powrót z Indii do Czech przez Ukrainę.
Polka w Indonezji – wycieczki Jawa Centralna i Wschodnia
Polka w Indonezji – wycieczki Jawa Centralna i Wschodnia
I to wcale nie Wiedeń-Budapeszt-Bratysława. Powrót z Indii do Czech przez Ukrainę.
Tyle zrozumiałam początkowo z maila od ukraińskiego przewoźnika. Bo nieistotne, że bilet rezerwowało się po angielsku, korespondencję próbowali prowadzić najpierw tylko cyrylicą.
O moich przygodach z lataniem możnaby już chyba napisać osobną książkę :P
Tym razem w Kijowie biegam od okienka do okienka, próbując się dowiedzieć, co z moim lotem i oczywiście nikt nic nie wie. Okazuje się, że piątkowe połączenie, którym miałam lecieć, skasowali MIESIĄC TEMU, już po tym, jak kupiłam bilet, i nikt nie raczył mnie o tym poinformować.
Od wczoraj jestem w BKK (z 1-dniowym opóźnieniem, żeby nie było za pięknie..). Ale o tym później, na razie jeszcze o Kijowie :)
W Zaleszczykach wysiadam z autobusu niemal pod kościołem i okazuje się, że akurat zaraz zaczyna się polska msza. Babuszki same mnie zagadują i po kilku minutach znam chyba wszystkie Polki w mieścinie – ostało się ich kilkanaście. Od razu naradzają się, która weźmie mnie do siebie na noc, nawet nie pytam. Laduję u 86-letniej p. Marii, bo uradziły, że mieszka najbliżej kościoła, a ja przecież z tym wielkim plecakiem :P Jej dom nie wygląda wcale biednie, ma synów w Londynie i Polsce. Częstuje mnie pysznymi pierogami, a potem zawstydza mnie, bo czeka do 22 na jakiś show z folklorem w TV, a ja padam już po 20, wymęczona długą podróżą.
Następnego dnia chodzę po miasteczku- szaro i smutno tu, a kiedyś (czyli przed II WŚw) Zaleszczyki były tętniacym życiem kurortem. Szkoda, że taki los je spotkał, bo położone jest pięknie- na skarpie nad zakolem Dniestru.
Moje pierwsze wrażenia z Ukrainy są jak najbardziej pozytywne. We Lwowie trafiłam na świetnego hosta, który, oprócz tego, że projektuje meble kuchenne dla Siemensa, to jeszcze dobrze mówi po polsku, co wcale nie jest tu tak częste, jak myślałam.
Spakowana we 'wstydzę-się-przyznać-ile’, ale więcej niż te planowane 8 kg, kilka dni temu wyruszyłam. Na początek do Warszawy, żeby pożegnać się z przyjaciółką i odwiedzić rodzinkę, bo przecież w tym roku nie spędzę z nimi świąt. Stolicę znam w miarę dobrze, bo bywam tam często, także 'zwiedzanie’ ograniczyło się do wizyty w „Koperniku”. Ale potem przyszedł czas na zupełnie mi nieznany wschód Polski i przekraczanie granicy z jakże egzotyczną Ukrainą :)