Niewiele jest miejsc na świecie gdzie Wschód miesza się z Zachodem tak perfekcyjnie jak tu. Dziś o tej tradycyjnej, chińskiej twarzy Hong Kongu. Żadna to też niespodzianka, że wpis ten w dużej mierze będzie o jedzeniu – bo to jeden z głównych gwoździ programu wizyty tu, w końcu mają tu ponad 60 restauracji z gwiazdką Michelin, i to niektóre z nich naprawdę przystępne cenowo!
Rozpisywać się dziś dużo nie będę, niech fotki przemówią same za siebie.
Co takiego chińskiego najłatwiej turyście zauważyć przemierzając ulice Hong Kongu?
Coś, co się z pewnością najbardziej rzuca w oczy i z Chinami kojarzy – uliczny bajzelek i dekoracje:
Chciałoby się powiedzieć „Chinatown” – ale cały Hong Kong to jedne wielkie Chinatown….pełne herbaciarni, sklepów z przyprawami……i innymi dziwnymi rzeczami, które zachodniemu człowiekowi ciężko zrozumieć – tu ogromnych rozmiarów rybie kręgosłupyObok lśniących drapaczy chmury zdarza się wypatrzeć takie domeczkipani pod mostem przy Causeway Bay zdejmuje zły urok tym, którzy są w stanie wystarczająco dużo zapłacić – macha przy tym rozpalonymi papierkami reprezentującymi złe duchy, które trzeba przegonić; początek marca, na który przypadła moja wizyta w HKK to ponoć najlukratywniejszy dla nich czas, bo właśnie wtedy wraz z nadejściem wiosny przebudzają się różne zjawyzaplecza foodcourtów wyglądają identycznie jak Azja długa i szeroka…
Kolejna bardzo dla Hong Kongu charakterystyczna rzecz – wszechobecne świątynki. Wyrastają znienacka w czasem nieoczekiwanych miejscach pośród blokowisk:
Jedna z moich ulubionych – Ten Thousand Buddhas Monastery, znajduje się w niej zachwalana wszędzie wegańska restauracja, która podczas mojej wizyty była niestety w remoncie:
dokładnie nie liczyłam, ale tych Buddhów serio będzie z dziesięć tysięcy – i każdy o innej twarzy!
I kolejna, oaza spokoju pośród wielkiego blokowiska – Chi Lin Nunnery:
z bajorem pełnym olbrzymich sumowatych ryb
No i last, but not least – jedzenie! Gwóźdź programu niejednej wizyty w Hong Kongu:
Na początku trochę ciężko się połapać co jest co :Di wychodzi się na tej loterii raz lepiej, raz gorzej, to po prawej okazało się niespodzianką w postaci zupy z rzepą i jakimiś dziwnymi partami rybytu przynajmniej od razu widać co zaserwująhongkoncka klasyka – dim sumy w setkach odmian. Nie powiem, żebym była wielką fanką, ale próbować trzeba było, niemal każdego wieczoru ;) Niektóre okazywały się dziwną mieszanką smaków, np. jak ta bułeczka po prawej z super słodkim mięsnym nadzieniem. Po lewej – najbardziej chyba udane dimsumy w nagradzanej sieciówce Din Tai Fungzwyczajny bakłażan – danie tak proste, a tak smacznekolejny wieczór, kolejna dimsumowniajedzenie w turystycznej dzielnicy, mimo, że wygląda apetycznie, jak to zazwyczaj bywa, rozczarowało. Dobrze, że zapuściłam się tam tylko raz. Danie na górze to placek z ostrygami..a na deser – może by tak durianowe ciacho? Ja jednak wybrałam mango…
zupełnie nie. nic zupełnie i absolutnie nie zjadłem tam nic dobrego. ani razu. byliśmy tydzień no i niestety vegańsko i bezcukrowo . Poza tym kuchnia azjatycka to jednak dosyć proste smaki/konsystencje. Dim Sumy jadłem lepsze w londynie(też droższe trzeba przyznać). Ogólnie bardzo na nie. Fajnym wrażeniem są dzikie małpki które są b. agresywne. Te same małpki na tajlandii są bardzo przyjazne. No i ten pesymizm Hongkongersów. Oni teraz muszą znosić że chńczycy z lądu są od nich bogatsi. Więc są very unhappy. Do Shanghai’u to się nie umywa. zupełnie inna liga
Im bardziej staram się żyć (a więc i jeść) zdrowo, tym mniej smakuje mi azjatycka kuchnia… Kiedyś zupełnie nie zwracałam na to uwagi i na jedzenie patrzyłam wyłącznie pod kątem smaku i dużo eksperymentowałam. Teraz próbując mocno ograniczyć MSG, olej palmowy, cukier i w ogóle smażone potrawy, rzadko już jadam streed foody. A za dimsumami nie przepadam, wolę pierogi :P
Cześć! Tu Emilia, Polka w Indonezji od 2013 r. W jej kulturalnej stolicy, Yogyakarcie, spędziłam 8 lat. Pomogę w organizacji Twojej podróży po Jawie i nie tylko!
AREK DerKa
6 sierpnia, 2019zupełnie nie. nic zupełnie i absolutnie nie zjadłem tam nic dobrego. ani razu. byliśmy tydzień no i niestety vegańsko i bezcukrowo . Poza tym kuchnia azjatycka to jednak dosyć proste smaki/konsystencje. Dim Sumy jadłem lepsze w londynie(też droższe trzeba przyznać). Ogólnie bardzo na nie. Fajnym wrażeniem są dzikie małpki które są b. agresywne. Te same małpki na tajlandii są bardzo przyjazne. No i ten pesymizm Hongkongersów. Oni teraz muszą znosić że chńczycy z lądu są od nich bogatsi. Więc są very unhappy. Do Shanghai’u to się nie umywa. zupełnie inna liga
Emiwdrodze
7 sierpnia, 2019Im bardziej staram się żyć (a więc i jeść) zdrowo, tym mniej smakuje mi azjatycka kuchnia… Kiedyś zupełnie nie zwracałam na to uwagi i na jedzenie patrzyłam wyłącznie pod kątem smaku i dużo eksperymentowałam. Teraz próbując mocno ograniczyć MSG, olej palmowy, cukier i w ogóle smażone potrawy, rzadko już jadam streed foody. A za dimsumami nie przepadam, wolę pierogi :P
ewelinaroo
2 lipca, 2019Hong Kong to jedno z moich większych marzeń wyjazdowych, zwłaszcza że jestem z tych lubiących dobre jedzenie ;)
Daria
15 czerwca, 2018ślicznie tu u Ciebie ! :)