Życie 'bule’ (białasa) w Indonezji nie jest usłane różami. Jesteśmy tu traktowani jak kosmici, ciężko zrozumieć mentalność miejscowych i niemające (dla nas) najmniejszego sensu niuanse kulturowe. Ale… o tym, co wkurza już było, dziś pozytywniej – w końcu coś mnie tu przecież trzyma :)
CO SPRAWIA, ŻE W INDONEZJI DOBRZE MI SIĘ ŻYJE?
1. Pogoda – oczywiście!
Nie jest idealnie – czasem jest za sucho, czasem za wilgotno i pada za dużo, ale i tak za nic nie zamieniłabym tego na polską szarówkę! Temperatury przez cały rok oscylują w granicach 28-35 stopni i mi jako uwielbiającej upały to odpowiada. Noce są za to przyjemnie chłodne – coś między 18-25 stopni. Drzwi na taras nie zamykam nigdy. Całe dnie spędzam na dworze, czasem nawet śpię pod gołym niebem w ogródku. Na dodatek codziennie jem śniadanie na tarasie, wystawiając nogi do słońca. Ciepła kurtka ani kołdra mi niepotrzebne. Mam kilka par butów, ale i tak chodzę praktycznie tylko w japonkach. Wreszcie też noszę wszystkie te letnie sukienki, które przez lata zalegały na dnie szafy. Nie dość, że moja garderoba mieści się w jednej walizce, to jeszcze przecież letnie ciuchy są tańsze niż zimowe ;)
2. Zachwycająca natura.
Skłamałabym mówiąc, że jest dziewicza i nienaruszona przez człowieka, bo Azjaci do ochrony środowiska podejście mają najgorsze z możliwych. Jednak dużo tu miejsc mimo wszystko zapierających dech w piersiach. W zasięgu ręki (a raczej jednodniowej wycieczki) mam piękne plaże, jaskinie, wodospady, wulkany. W ogródku rośnie mi palma. No i nic nie pobije intensywnej zieleni pola ryżowego.
3. Mogę poczuć się jak bogaty burżuj ;)
100 zł tutaj ma większą wartość niż 100 zł w Polsce,. Mimo, że na koncie mam miliony, niestety mój status majątkowy specjalnie się nie zmienił i jak ruszę się za granicę to wciąż jestem biednym turystą ;), ale żyjąc tu czasem mogę pozwolić sobie na luksusy, o jakich w bogatszych krajach nawet mi się nie śniło. Co prawda płacę wtedy 10 razy więcej (normalnie za obiad rzadko zdarza mi się zapłacić więcej niż 3 zł, a w ekskluzywnej knajpie zjem za 30 zł), ale jest to już naprawdę przyzwoity poziom. Dla Indonezyjczyka 3 zł a 30 to przepaść, dla mnie – niewielka w sumie różnica za tak olbrzymią różnicę jakości. Ceny są bardzo różne jak Indonezja długa i szeroka, Yogyakarta, w której mieszkam, jest jednym z najtańszych miast. W cenie klitki na poznańskim blokowisku dzielonej z pięcioma studentami tutaj mam trzypokojowy dom. Gdyby nie zależało mi tak bardzo na mieszkaniu blisko centrum miasta, płaciłabym o połowę mniej.
Kiedy wprowadziliśmy się do nowego domu i z wizytą przyszła sąsiadka pytając, czy nie potrzebujemy służby do sprzątania czy gotowania, kopara mi opadła. Co ona myśli, że my jacyś bogaci jesteśmy? Kiedy dotarło do mnie jednak, ile to tu kosztuje, nie zastanawiałam się ani chwili – mój czas stracony na szorowanie kibli i mopowanie podłóg warty jest więcej niż wynagrodzenie Indonezyjczyka. I zapewniam – płacimy mu dobrze, wszyscy są zadowoleni.
Masaż co najmniej raz w miesiącu to minimum. W ulubionym salonie płacę 25 zł za godzinę – bo zależy mi na relaksującej atmosferze i czystym i cichym miejscu, jeśli to nie byłoby dla mnie ważne, da się i połowę taniej. U fryzjera płacę max. 30 zł jeśli chcę pójść do wypasionego salonu. W obskurnym, ulicznym salonie podetną mi włosy nawet za 3 złote.
4. Wokół siebie mam artystów.
…i dzięki temu na ścianach domu takie cuda:
Ba, nawet sama znów zaczęłam coś tworzyć. W końcu nie na darmo w podstawówce należałam do kółka plastycznego ;) Co drugi mieszkaniec Jogji jest samozwańczym artystą, to raj dla lubiących sztukę w każdej formie. Jest tu atmosfera sprzyjająca każdej działalności twórczej – włącznie z pisaniem.
5. I przedsiębiorców.
Indonezyjczycy są baaardzo kreatywni. I większość z nich, nawet jeśli pracuje na etacie, ma jakiś swój mały biznes na boku. Miałam to szczęście, że poznałam tu bardzo inspirujących ludzi, którzy nie boją się wyzwań ani ryzyka. I otaczanie się nimi na codzień daje mi kopa do spełniania własnych marzeń (tych niepodróżniczych)! Inna sprawa, że otworzenie własnej, małej firmy polega tu właściwie na wymyśleniu jej nazwy ;) Dzięki temu wreszcie nie pracuję w stałych godzinach i nikt nie mówi mi, co mam robić – czyli tak jak zawsze chciałam :) Nie nadążam za tym, jaki akurat jest dzień tygodnia, bo wolne robię sobie kiedy mam na to ochotę, mam też elastyczny rozkład dnia, czas na czytanie książek i się wysypiam – są dni, kiedy faktycznie zasuwam duuużo więcej niż etatowe 8 godzin, ale za to dzień później mogę sobie pozwolić na lenistwo. Ma to jeszcze jeden olbrzymi (szczególnie na najbardziej zatłoczonej wyspie świata) plus – na wycieczki za miasto jeżdżę wtedy, kiedy inni są w pracy, a w zatłoczone długie weekendy pracuję na zapas.
6. Nie muszę ruszać się z domu, żeby codziennie czuć się jak w podróży.
…a to dzięki poprzedniemu punktowi. Gościmy tu głównie Australijczyków i Europejczyków, ale był tu u nas już też m.in. chłopak z Reunion, Maoryska, dziewczyna z Iraku mieszkająca w Timorze Wschodnim, małżeństwo z Jordanu i Szwajcarka pochodząca z mojej ukochanej północy Sri Lanki. Dzięki Argentyńczykowi, który przyjechał na 3 dni, a został miesiąc, rozkochałam się w Ameryce Południowej, którą jakoś nigdy nie byłam zainteresowana. Na brak nudy (i towarzystwa) nie narzekam! Gdzie ja bym znalazła tylu różnych ludzi w Polsce naszej?
7. Lepiej wyglądam!
Od zawsze miałam trochę nadprogramowych kilogramów. A tu nie robiąc w tym kierunku właściwie nic schudło mi się niepostrzeżenie 10 kg! Indonezja, paradoksalnie, nauczyła mnie zwracać uwagę na to, co jem i za to jej jestem wdzięczna. A to dlatego, że to ich smażone jedzenie z mikroskopijną ilością warzyw jest niestety najsłabszą i najmniej zdrową z azjatyckich kuchni jakie znam. Używa się tu hektolitrów oleju palmowego (mały absurdzik w obliczu ostatnich pożarów, ale o tym, że olej palmowy jest 'be’ słyszeli już chyba wszyscy z wyjątkiem Indonezyjczyków), do wszystkiego dodaje tony cukru i magicznego białego proszku, czyli glutaminianu sodu. Odchorowałam już swoje odżywiając się po indonezyjsku przez pierwszy spędzony tu rok, a to zmusiło mnie do zmian. Teraz więcej niż kiedykolwiek gotuję w domu, wciąż też jadam „na mieście” (bo muszę przyznać, że zapłacenie za pełen talerz 3 złotych często wygrywa z godziną spędzoną w kuchni), ale jestem już bardziej wybredna.
Brak tu dobrej czekolady, od której w Polsce byłam uzależniona, piwo jest drogie i niedobre, a o wino i mocniejsze alkohole ciężko. Chleb i ser to towary luksusowe – jestem więc na przymusowej diecie, która wcale a wcale mi już nie przeszkadza. Wyleczyłam się z trądziku, który dokuczał mi odkąd pamiętam – bo niemal w ogóle się nie maluję (bo i po co? Przecież tapeta i tak zaraz spłynie), bo jem mniej przetworzonej żywności, a dzięki wilgoci w powietrzu skóra jest nawilżona nawet bez użycia kremu do twarzy. Nie używam też balsamu do ciała, bo nie jest tu potrzebny. Poza tym przez cały rok mam lekko opaloną skórę – mimo że od słońca raczej stronię.
8. One coconut a day keeps the doctor away!
Czy może być coś bardziej orzeźwiającego w upalny dzień niż woda kokosowa? Ciężko przejechać obojętnie obok tych stert kokosów na poboczach dróg. Dwa złote sztuka. Sprzedawca kilkoma ciachnięciami obcina „wieczko”, pozostawiając dziurę na wypicie wody przez słomkę, a potem wyjedzenie łyżką miąższu.
A wieczorem? Kiedy słyszę gwizdek, zrywam się natychmiast i wybiegam przed dom. To obwoźny sprzedawca putu – najlepszego pod słońcem kokosowego przysmaku, który robiony jest przez niego na miejscu, jest więc wciąż ciepły kiedy się nim zajadam. Za sporą porcję płacę 5.000 rupii, czyli niecałe 1,5 zł. Ten starszy pan nauczył się już, że przejeżdżając koło naszego domu warto zwolnić, a ostatnio z uśmiechem podziękował mi, że załatwiam mu tylu klientów – bo putu polecam naszym gościom jako 'must-try’.
9. Wieża Babel.
Indonezyjczycy to poligloci i bardzo mi tym imponują. Niektórzy na co dzień mówią w czterech różnych językach lokalnych.
A jaki z tego pożytek dla mnie? Taki, że nie zaśmiecam sobie głowy strzępkami głupich rozmów przypadkowo podsłuchanych w autobusie czy nad kotletem w knajpie. Za każdym razem kiedy wracam do Polski, naprawdę drażni mnie to, że znów muszę słuchać narzekań na lekarzy i polityków, plotek o sąsiadach czy anegdotek o dzieciach i psach, które mnie w najmniejszym stopniu nie dotyczą i nie interesują, tu na szczęście ciągle nie rozumiem takich dialogów, chyba, że ktoś mówi po indonezyjsku, który jest tu oficjalnym językiem urzędowym, ale na ulicach używany jest rzadko.
10. Jawajskie tradycje.
Lubię ten ich piątkowy batik day – czyli dzień, w którym uczniowie i pracownicy rządowych instytucji muszą nosić koszule batikowe. Plus chłopców grających na bambusowym angklungu na skrzyżowaniach. Miło popatrzeć, jak kultywują tu swoje tradycje w codziennym życiu, a nie tylko od święta, co w Polsce zanika na rzecz nowości z zachodu. I co chwilę z niesłabnącym zdziwieniem i zachwytem wysłuchuję coraz to nowych opowieści o duchach, których istnienia żaden Indonezyjczyk nie odważy się podważyć. Dzięki temu życie ma kolory!
Ok, zalet mieszkania na Jawie wymyśliłam 10, wad aż 15, jednak to te punkty na plus, mimo że jest ich mniej, są dla mnie istotniejsze. Teraz już rozumiecie dlaczego mimo tych wszystkich upierdliwych drobnostek związanych z życiem tu wciąż tu jestem? :)
leszek
11 marca, 2023Ach móc tak codziennie pić wodę prosto z kokosa…!
Emiwdrodze
14 marca, 2023Codziennie też niezbyt zdrowo, ma dużo cukru :P
Łucja
12 czerwca, 2018Cześć, za parę dni wylatuję z mężem (Indonezyjczykiem) i 10 mies. synem do Jogjy na miesiąc. To będzie mój pierwszy raz w Indonezji (juuuhu ;) ). Przeglądam Twoje posty po kolei i widzę dużo ciekawych informacji. Czy masz może godne polecenia miejsca z fajnym (a jednocześnie bezpiecznym dla europejskich brzuchów ;) ) jedzeniem w Jogjy? A może pisałaś już coś w tym temacie? Szukam info gdzie możemy zjeść z synkiem (który lubi się częstować z naszych talerzy), zanim nam się flora bakteryjna zaaklimatyzuje haha ;) Pozdrawiam jeszcze z PL :)
iza
13 czerwca, 2018to moze ja się tak wtrącę ;) (już 8 rok w indonezji). Skoro masz męża indonezyjczyka- to w ogole nie widze tematu ;) Z mojej strony mogę powiedzieć- tani street food! „uliczne” jedzenie jest świeże, kilka milionów indonezyjczyków wyłazi na jedzenie, więc jest ono robione na bieżąco. W droższych restauracjach- wiadomo.. nieco to jedzonko stoi ;) Jedzenie jak polskie- ale w przeważającej ilości warzywa. ryż, makaron. kurczak. aby nie mieć problemów z brzuszkiem tylko 2 rady- mycie rąk!! :) oraz (chyba główna zasada) woda butelkowana lub przegotowana. i wszystko będzie w porządku ;) pozdrawiam z Indo ;) i życzę ci miłego pobytu (tak, zakochasz się w indonezji!) :D
Emiwdrodze
14 czerwca, 2018Ale uliczne jest na oleju palmowym i z dodatkiem ogromnej ilości MSG :/ Kiedyś jadłam co popadnie i nic mi nie było, czy to w Indonezji, czy nawet w Indiach ale odkąd przestawiłam się na zdrowe jedzenie w knajpach dla turystów, jednak widzę różnicę. Każdy posiłek na ulicy kończy się u mnie teraz kiepskim samopoczuciem. W knajpach też robią na bieżąco przecież :) No chyba, że padang, który cały dzień stoi. Ja w Jogji najbardziej polecam Via Via i Milas, ale w okolicy Prawirotaman jest całe mnóstwo innych czystych knajp :)
Łucja
14 czerwca, 2018Dzięki za podpowiedzi :)
Łucja
14 czerwca, 2018Dzięki za podpowiedzi :) Właśnie nie chcę na początku bazować na ulicznych smakołykach ze względu na maluszka, stąd pytanie o fajne, sprawdzone miejsca ;) Wypróbujemy Via Via i Milas – już jest od czego zacząć – terima kasih :)
margolencja
8 września, 2017Witaj, czy opłaca mi się zabarać ze sobą na Sumatrę maszyne do pieczenia chleba, tj. czy dostanę tam mąką zbożową i czy jest droga. PozdrawiaM
Emiwdrodze
13 września, 2017Na Sumatrze jeszcze nie byłam, ale szczerze wątpię, żeby takie wynalazki tam mieli, choć zawsze możesz spróbować poszukać w sklepach online!
Pozdr!
margolencjaMargolencja
13 września, 2017Witaj, twoja odpowiedż nie bardzo pasuje do mego zapytania:) Czy masz na myśli, że mąkę mogę tam kupować przez internet?
Emiwdrodze
14 września, 2017Staram się jednak pisać na temat :P Myślę, że poza internetem jej nie dostaniesz.
Student
7 września, 2017Niesamowite. Zgadzam się z większością punktów. Mnie najbardziej przyciąga do Indonezji klimat z wysokimi temperaturami, dużą ilością słońca i deszczu (pkt 1.), a także pozytywna mentalność tego narodu (pkt.5). Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spełnić marzenie i trafić do raju :)
Emiwdrodze
13 września, 2017Duża ilość deszczu (ale na szczęście tylko okresowo) mnie akurat nie cieszy, ale co do reszty się zgadzam ;) Powodzenia!
Julia
1 września, 2017Podoba mi sie jak widzisz Indonezję, ciekawy punkt widzenia lokalesa:) Ostrości widzenia na pewne sprawy nabiera sie po czasie. Wiele twoich refleksji i obserwacji bardzo trafnie ujęłaś na blogu. Dzieki, fajnie sie czyta:) pozdrowienia z Lombok’u
Emiwdrodze
2 września, 2017A Ty na tym Lomboku już długo? :)
Dzięki i pozdrowienia z Jawy!
Julia
3 września, 2017Popsocilismy pare dni i juz wracamy do Polski. Kilka ciekawych, przydatnych i wartościowych wpisów znalazłam na Twoim blogu. Dzieki :) przesiać ziarna od plew w sieci to czasochłonna praca, a tu u Ciebie jakościowo ;) juz poleciłam znajomym, którzy sie wybierają do Indonezji :)
Emiwdrodze
4 września, 2017Dziękuję, to miło! :)
Hanita
25 lutego, 2017Emi wyczytalam już chyba wszystko na temat zwłaszcza Bali bo lecę pierwszy raz organizują co prawda tylko 2 tygodnie ale sama nie przez biuro podróży. Nie mogę się doczytać pewnej informacji jak jest z tą wizą? napisałam przed chwilą do ambasady ale może Ty mi przybliżysz temat. Czy to pewne że nie ma obowiązku wizy? Ląduję w Denpasar i stamtąd wylatuję. Dzięki i czekam i na info.
Emiwdrodze
11 marca, 2017https://emiwdrodze.pl/indonezja/wizy-do-indonezji-jak-gdzie-za-ile/
Bernadeta
30 lipca, 2023Witam jak to wygląda,jak by się chciało zamieszkać na stałe,nie mając męża tubylca
Emiwdrodze
31 lipca, 2023W momencie pisania tego tekstu nie miałam męża tubylca i świetnie sobie bez niego radziłam ;) Są różne agencje pomagające ogarnąć wizy na pobyt stały.
Małgorzata
30 stycznia, 2017Hej, jak zdrówko? Widze, ze zamieściłaś moje zapytanie w komentarzach, ale bez odpowiedzi, może powinnam sprecyzować: chodzi mi o jakieś buty na wedrówki, które wytrzymają przez dwa tygodnie:) A co do dengi, to najlepszym lekiem jest ascrobinian sodu ok. 30 gram wit. C w dawkach podzielonych, tak co godzinę:
https://rickardoberg.wordpress.com/2016/02/29/i-got-dengue-fever-and-survived-heres-how/
Emiwdrodze
13 lutego, 2017Bez odpowiedzi? Ponawiasz pytanie już po jednym dniu, daj żyć! :)
Małgorzata
27 lutego, 2017Spojrz na daty, pytanie ponowiłam po miesiącu:)!
Małgorzata
29 stycznia, 2017Witaj Emi, czy w Indonezji kupimy buty za kostkę na wędrówki w cenie przystępnej?:) Wybieramy się w marcu, serdecznie pozdrawiamy z zasypanej śniegiem Szklarskiej Poręby
Emiwdrodze
11 lutego, 2017Kupicie, ale raczej tylko w dużych miastach, w sklepach sportowych. Pozdrawiam z deszczowej, ale wciąż upalnej Jawy!
Malgosia
21 stycznia, 2017Witaj . My z mezem mamy marzenie by na emeryturze wyjechac gdzies w cieple kraje na stale .Czy to Ameryka Poludniowa czy Indonezja ,bo pieniedzy bedzie nie za duzo moze 2000 -3000 tys.Nasze marzenia bardzo pragniemy spelnic – juz zaczelismy oszczedzac kase.
Jak myslisz czy to jest realne? Czy spodkalas Polakow mieszkajacych tam w starszym wieku?
Malgosia
Emiwdrodze
11 lutego, 2017Pewnie, że realne! Tu na miejscu znam tylko emerytowanych Niemców, ale Polaków tak żyjących spotkałam kiedyś w Indiach, za 2-3tys. spokojnie można się tu utrzymać na przyzwoitym poziomie, a i na bilety do Polski raz czy dwa razy do roku starczy :)
Trzymam kciuki, bo pomysł świetny!
Adam
13 marca, 2021Witam. Wlasnie w tej sprawie chcialbym sie dowiedziec, jaka jest mozliwosc zalatwienia stalego pobytu, by zamieszkac na emeryturze w Indonezji?
Emiwdrodze
17 marca, 2021Obecnie żadna niestety ;) Kiedyś były visy Lansia dla os. powyżej 65 r.ż., dość drogie i do ogarnięcia tylko przez agenta, ważne 5 lat, ale co i kiedy będzie dalej po korunie, tego nie wie nikt.
Marek
24 grudnia, 2016Pozdrawiam z Yogyakarty :), fajnie tu
iza
20 grudnia, 2016hm.. czytam i czytam.. :) mieszkam w Tangerang, Banten(jakieś 25km od dżakarty) 8 rok.. ja nieco inaczej widzę Indonezję :) ale blog czyta się miło :) serdecznie pozdrawiam :)
Marek
24 grudnia, 2016Pozdrawiam z Yogyakarty. Jestem tu zaledwie od 2 dni, bardzo pozytywne pierwsze wrażenia :). Na 28 mamy loty na Bali, tam kilka dni i pózniej na Sumba :)
Emiwdrodze
25 grudnia, 2016To się cieszę, że się tu wam podoba :) Szkoda tylko, że trafiliście na święta i miasto zatłoczone tak, że nawet ja nie mam ochoty się do niego zapuszczać :P Jak wyjadą indonezyjscy turyści to jest tu jeszcze fajniej!
Emiwdrodze
25 grudnia, 2016hej Iza, to się podziel wrażeniami, wyobrażam sobie, że życie pod stolicą jest zupełnie inne od tego w Jogji, chętnie się dowiem jak Ty widzisz Indonezję :) Pozdrawiam również!
iza
2 września, 2017i kolejna przeprowadzka.. z cipondoh do cilandak.. no zobaczymy ;)
Jerzy Kamiński
4 grudnia, 2016Cześć Emi pozdrowienia z Gili air .dotarlismy tutaj przez Bromo ,kute Lombok ,Rinjani ,wszystko jakoś sie udało ,szkoda tylko ze trochę tutaj pada.Pozdrawia Walbrzych ,buziaki
Emi w drodze
4 grudnia, 2016U nas też pada coraz więcej :( Ale skoro na Rinjani wleźliście to chyba nie było tak źle z pogodą! Pozdrawia Jogja!
Mariano Mariano
3 grudnia, 2016Hm, to indywidualne doznania, byłem w Azji już kilka razy, a w styczniu wybieram się kolejny raz na 2 miesiące, ale nie chciałbym tam mieszkać na stałe. Kocham polską wiosnę jesień, częściowo lato i zimę. P.S. jaki bloger napisze, że w miejscu gdzie przebywa dłużej – jest mu źle? Grabie grabią zawsze pod siebie ;)
Emi w drodze
4 grudnia, 2016Wszystko co na blogach, z wyjątkiem wpisów poradnikowych, ma mocny ładunek subiektywny, to oczywiste. Nie zgadzam się jednak, że bloger to tylko pieje z zachwytu, przynajmniej nie ja, mi się nieraz zdarza narzekać na miejsce, w którym żyję i otwarcie mówię, że to nie jest moje miejsce na ziemi, w którym spędzę resztę życia ani łatwe otoczenie – szczególnie dla białej dziewczyny bez chusty na głowie (zresztą nie wiem czy zauważyłeś, ale ten wpis ma tylko 10 punktów kiedy ten negatywny aż 15 :P ), co nie przeszkadza mi w wynajdywaniu jego zalet, zawsze staram się szukać pozytywów w najgorszej sytuacji, w jakiej bym się znalazła. Pewnie, że nikt nie pisze jak mu źle w danym miejscu, bo jednak to własny wybór, gdzie się kto zatrzyma, a chyba nikt normalny zatrzymuje się w miejscu, w którym mu wybitnie źle? :) Oba te wpisy powstały, bo ludzie wciąż pytają jak mi się tu żyje.
P.S. Ja akurat jesieni i zimy nie znoszę i w Polsce (przynajmniej w obecnej sytuacji) nie chciałabym być na stałe. Co nie zmienia faktu, że na każdą wakacyjną wizytę tam cieszę się jak głupia.
Bartłomiej Mielcarek
3 grudnia, 2016Zazdroszczę
Marek
5 listopada, 2016Czesc! Za ok poltora miesiaca lecimy do Indonezji na 20 dni. Zapowiada sie fajna przygoda, dzieki za garsc przydatnych informacji :). powodzenia!
Emiwdrodze
6 listopada, 2016I nawzajem! :)
Aleksander
7 października, 2016witaj Emi.Bardzo fajnie sie czyta,zawsze cos ciekawego.Na koniec Lutego I poczatek Marca 2017r wybieram sie z corka do Chin zobaczyc miedzynarodowe targi.Do Indonezji to juz jak *przez miedze* Interesuje mnie bursztyn z Sumatry.Czy masz jakies kontakty a moze informacje na ten temat.Bylibysmy bardzo wdzieczni I chcielibysmy sie spotkac. Mowimy po Angielsku I oczywiscie po Polsku.Jesli mozesz to prosze odpisz. Moj adres: adzd2001@yahoo.com Pozdrawiam – Aleksander
Emiwdrodze
12 października, 2016witaj Aleksandrze, do Chin kawał drogi, a i Sumatra mi nie po drodze, ale jeśli zahaczycie o Jogję to zapraszam na kawę ;) Niestety o bursztynach na Sumatrze nie wiem nic… Pozdrowienia!
AgnieszkaP
28 sierpnia, 2016Wlaśnie wracamy z moim chłopakiem z Indonezji. Bylismy jedynie 16 dni (Jawa, Bali i Gili Air) i przyznam, ze juz tesknie za Polska. Co do samej Yogyakarty to nie moglam znieść wszechobecnych spalin i palonych wieczorem śmieci (jak Ty to znosisz?). W Polsce też ludzie palą śmieci ale nie jest to tak odczuwalne bo zaludnienie jest o wiele mniejsze. Co do punktu o jedzeniu – serwowane jedzenie jest naprawde cięzkie i bez świeżych warzyw, a soki z owoców o zgrozo, nie są słodkie, chyba że podleją je cukrem. Jak to możliwe, że w kraju o takim klimacie i przyrodzie nie podają soków z naturalnie słodkich owoców? Przepraszam za ten rozżalony ton :( Ale wlasnie wykłocalam sie z taksówkarzem na lotnisku, ktory zaczął wciakać swoje tekstu dla turystow i koniec końcow poczulam sie znow jak oszukany „białas” ;)
Emiwdrodze
4 września, 2016Moi sąsiedzi palą śmieci z rana :) Nie znoszę, ale co mam zrobić? :P Jeżdżąc skuterem zakładam maseczkę, w domu smród zabijam kadzidełkami, a co do soków to też tego nie rozumiem :( Ciężko jest tu pod pewnymi względami, racja… Ale jest dużo plusów, które to wynagradzają!
Damian
3 października, 2016Witaj!
Sorka ze tak troche po za tematem
Dokladnie za tydzien jade na urlop na bali.. Zalatwilem calutki wyjazd oczywiscue samemu (biuro podrozy – co to jest bez urazy oczywiscie)
Poczatkowo chcialem tylko jechac na urlop ale coraz bardziej zastanawiam sie nad zyciem w tym kraju (moze bali moze jawa), myslisz ze jest jakas szansa zostac jakas tam prace hotel bar knajpa cokolwiek znajac tylko angielski by z tego wystarczylo na jakies lokum jedzenie itp nim bym cos ogarnal powazniej??
Bylbym wdzieczny za odpowiedz, nawet jesli nie jestes w stanie mi pomoc.. Girucd@gmail.com
Emiwdrodze
3 października, 2016hej, z tego co wiem, w turystycznych miejscach da się załapać do pracy (czy bardziej wolontariatu) w barze czy hotelu w zamian za nocleg/wyżywienie, ale oczywiście wszystko na czarno. Jeśli myślisz o poważnej pracy z prawdziwą umową (choć też w niewielu przypadkach udaje się ją szybko wywalczyć) i wizą pracowniczą, najłatwiejszą opcją jest uczenie angielskiego w jakiejś bogatej, prywatnej szkole. Nie ma lekko. Powodzenia!
Damian
3 października, 2016Dzieki za szybka odpowiedz Emi
Danuta B.
27 marca, 2016Witam, z tej strony Danuta z Gliwic, wpadłam na bloga całkiem przypadkiem, ale czyta się z przeyjemnością, też mam takie ciągotki aby wyjechać z Polski, bardzo silne ciągotki, cały czas to we mnie siedzi, ale jak na razie trzymają mnie tutaj takie prozaiczne sprawy jak wychowanie dzieci, praca, e przyszłstudia i takie tam ale marzenie o wyjeździe i podróżowaniu siedzi we mnie bardzo mocno, może kiedyś mi się to uda zrealizować, dlatego z wielką przyjemnością czytam jak innym udaje sie zrealizować marzenia!!!! powodzenia życzę pozdrawiam gorąco
Emiwdrodze
28 marca, 2016Hej Danuto z Gliwic :) Chcieć to móc, dzieci wcześniej czy później odchowasz, a na podróże nigdy nie jest za późno – chociaż w Polsce ciągle mało kto to rozumie :P Kręcąc się po Azji zdarzało mi się spotkać samotne 70latki z plecakiem, nie znające nawet angielskiego, to dopiero jest odwaga! Powodzenia w spełnianiu marzeń!
Mariano Mariano
24 listopada, 2015Mam pytanie trochę z innej beczki – wizy do Indonezji. Wiem, ze zniesiono, i wjazd, przylot w wyznaczonych miejscach jest darmowy na 30 dni. Ale wyczytałem gdzieś na blogu, że aby skorzystać z tej darmowej wizy, trzeba również opuścić Indonezję w odpowiednim miejscu, czyli w takim, w którym wjazd jest bezwizowy (Medan, Dżakarta, Denpasar etc.) Czy jesteś w stanie odpowiedzieć na to pytanie, czy tak jest? Z góry dziękuję. Pozdrawiam
Janek Piętek
23 listopada, 2015Nas z Marzena kiedyś w Indonezji na Flores wywalili z publicznego autobusu wyzywając właśnie od pieprzonych bule apropos pierwszego paragrafu.., To jest z pewnością ta wyspa, na której za żadne skarby nie chciałbym mieszkać. Ale w Jogja – taaak, tutaj już prędzej :)
Natalia Fraś
23 listopada, 2015Nie chcę czytać narzekań, mam teraz w głowie tak piękny obraz <3
Kinga Bielejec
23 listopada, 2015Super wpis! Jak dla mnie wszystko fajnie, ale trochę daleko od Polski ta Indonezja. I nie wiem po jakim czasie przestałoby mnie wkurzać to ich zaczepianie i chęć zrobienia zdjęcia z bulem :P
Kinga Madro
23 listopada, 2015na jesień – zimę, bardzo chętnie bym się przeprowadziła. ;p
Darek Jedzok
23 listopada, 2015Tia, wszyscy prowokujcie, jak nam tu zadki marzną i smog w oczy gryzie :D
Magdalena Nieścierowicz
23 listopada, 2015Zalety też są super :) Szczególnie ta o chudnięciu, mi by się przydało ;)
Pojechana
22 listopada, 2015Aktualnie dodałabym jako plus życia w Indonezji (czy gdziekolwiek indziej) fakt przebywania z dala od naszego pięknego kraju nad Wisłą ;-)
Emiwdrodze
22 listopada, 2015A ja tam za Polską tęsknię! Pewnie dlatego, że nie czytam co tam w polityce ;)
Aleksandra Supranowicz
22 listopada, 2015Świetny artykuł :) Super się czyta
Emi w drodze
22 listopada, 2015Dzięki, pisało się też całkiem przyjemnie :)
Wiola Starczewska
22 listopada, 2015O nie… zazdroszczę ci teraz. Ja płacę tysiąc złotych za pokój w Warszawie, czyli połowę tego, co zarabiam, reszta idzie na jedzenie z Biedronki… i to by było na tyle z mojego życia:/
Emiwdrodze
22 listopada, 2015Tysiaka? :O Zbieraj na bilet (wiem, wiem, łatwo powiedzieć..) i wpadaj tu do mnie lepiej! ;)