Sign up with your email address to be the first to know about new products, VIP offers, blog features & more.

Niebiańska plaża

Dziś Tajowie mają święto narodowe – urodziny króla. Króla kochają bardzo, co widać na ulicach, w domach i w różnych innych dziwnych miejscach nie tylko w dniu takim jak dziś, ale na codzień. Jest to dzień wolny do pracy, ale w turystyce- jak wiadomo- to nie działa i tam, gdzie są turyści, wszystko jest pootwierane. My znów jesteśmy w Krabi- największym mieście prowincji o tej samej nazwie. Te parę dni temu zamiast Koh Lanty wybraliśmy jednak wysepkę Koh Jum, która okazała się niesamowita! 

krol w czasach mlodosci

Wprawdzie plaza na Koh Jum byla (jak to powiedzial spotkany tam Polak) „najbrzydsza, jaka widzial w calej Azji”, ale sama wyspa ciagle jest malo zagospodarowana turystycznie, bardzo spokojna. Przez jej srodek przebiega jedna glowna droga- miejscami jest asfalt, ale w wiekszosci raczej gruntowa (co wyglada pieknie ze wzgledu na czerwony kolor ziemi). Prowadzi od jednej wioski na poludniowym krancu wyspy do drugiej- na jej polnocy. Ludzie przemili! Usmiechali sie do nas, napotkani na drodze mowili 'dzien dobry’, machali nam przejezdzajac skuterami (a to tutaj oprocz srodka transportu bardzo popularna rozrywka). Widac, ze jeszcze nie sa zmeczeni turystami. Oby sie to tak szybko nie zmienilo!

Wysepke zamieszkuje sporo Muzulmanow (bo jestesmy coraz blizej muzulmanskiej Malezji)- ci nie sa juz tak mili, nie usmiechaja sie. Jest meczet, z ktorego kilka razy dziennie wycie muezina wzywa na modlitwe.

lokalna stacja benzynowa
ta wyspa byla jedna z najbardziej dotknietych przez tsunami w 2004r.

Logistyka w tym kraju jest naprawde na wysokim poziomie, a oto przyklad: przyplynelismy tu lodka, ktora wzdluz wyspy miala 2 przystanki- na pelnym morzu, kilkaset metrow od jej brzegu :)) oczywiscie w tych miejscach czekaly juz podstawione mniejsze lodeczki, ktore zabieraly ludzi do brzegu. Znow na jednym bilecie przesiadalismy sie w kilka roznych srodkow transportu. Na Koh Jum bardzo spodobal mi sie lokalny bazar- gofry kokosowe to cos rewelacyjnego :)) byly tez „schaboszczaki” na patyku- za 10B.

rybki widziane z powierzchni wody;)

W naszym osrodku jest spora grupa starszych Dunczykow, ktorzy spedzaja tu 6miesiecy kazdego roku- i tak od 10lat, od kiedy przeszli na emeryture. Zyc nie umierac! Pogoda nie dopisala nam za bardzo i tym razem, mimo, ze niby pora monsunowa juz sie tu skonczyla. Pada deszcz i dosc mocno wieje, po kolei sie przeziebiamy :/ Oprocz lazenia po wyspie (choc czesc woli lezenie plackiem na plazy), wykupujemy calodniowa wycieczke na sasiednia wyspe- Koh Phi Phi- za 800B, ale warto! Glownym punktem programu jest Maya Bay, czyli slynna „niebianska plaza”, na ktorej Leo di Caprio grzal swoje dupsko ;) Nie od dzis wiadomo, ze TV klamie i to sprawdza sie tez tym razem. Nie ma tam nic szczegolnego. Za to inne miejsca na tej samej wysepce- cudo! Kilka razy zatrzymujemy sie na snorkelling, kolega robi fotki rybkom podwodnym aparatem.

Plywanie w tym oleju i wdychanie spalin setek motorowek, ktore przywoza tu masy turystow to nic przyjemnego, fuj! Wabimy rybki kawalkami banana, potem sa tak rozwydrzone, ze bolesnie gryza i nas :/Znacznie bardziej podobala mi sie Monkey Beach, na ktorej mozna zobaczyc takie obrazki (choc polecam wciaz galerię kolegi – malpa pijaca cole z puszki wymiata!):

Malpki sa fajniutkie i cierpliwie pozuja do zdjec tylko do czasu, w pewnym momencie nie wiedziec czemu sie wkurzaja i robia sie agresywne. Szczerza sie na nas i zaczynaja nas gonic, a my do wody. Na szczescie biznesu pilnuje facet, na ktorego widok (i trzymanej przez niego procy) malpy w poplochu chowaja sie w koronach drzew.

Droge z powrotem do portu pokonalismy w ekstremalnych warunkach- na pace prowizorycznego szambowozu, ktory na co dzien jest taksowka. Podloga zalana czyms brazowym i cuchnacym. Nikt z naszej szostki nie odwazyl sie polozyc na tym plecaka. Siedzimy na boku auta, balastujac plecakami na zakretach, zeby nie wypasc „za burte”. Smialo moge powiedziec, ze w ciagu ostatnich 2tygodni zaliczylam wiecej srodkow transportu niz w calym swoim wczesniejszym zyciu.

Krabi- uliczny fryzjer przed wejsciem do swiatyni buddyjskiej

Zaraz mamy autobus na Phuket- najwieksza i najbardziej komercyjna wyspa Tajlandii :/ Wybralismy w miare spokojna plaze z dala od glosnych kurortow, wiec moze bedzie ok.

What do you think?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 Comments
  • Domi
    5 grudnia, 2011

    No, w galerii kolegi w końcu pojawiłaś się na jakimś zdjęciu :D fajne spodenki :D

    • emiwdrodze
      7 grudnia, 2011

      Spodenki??? A mnie mialo nie byc na zadnych fotach, to pomylka jakas :p