Jesteś w BKK już któryś raz i widziałeś wszystko, co widzieć tu „wypada”? Obowiązkowe punkty programu jak Leżący Budda i Chinatown czy podziwianie panoramy miasta z osiedmdziesiątktóregoś piętra Bayioke Sky to zajęcie na kilka dni, a wtedy ma się już ochotę stąd uciec, bo jak ciekawy by BKK nie był, jest wielki, zatłoczony (spaliny!) i głośny. Jednak nawet jeśli musisz spędzić tu więcej czasu, nuda w stolicy Tajlandii raczej nie ma szans dopaść.
To moja czwarta wizyta w miescie o najdłuższej na świecie nazwie (jego oficjalna nazwa to „Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit”). Tym razem spędzam tu kilka dni po przylocie z Indii w oczekiwaniu na przylot przyjaciół. Jest cholernie gorąco, a przez moją skłonność do wybierania najtańszych opcji noclegowych bez względu na wszystko, trafiam do dorma bez AC i przeklinam to moje oszczędzanie, bo nie śpię całą noc, taka sauna. Wiatraki włączone na maksa nie wyrabiają, pot z człowieka spływa i nie ma czym oddychać. Następnej nocy już odżałowuję te kilka złotych więcej za lepsze warunki. Wg Światowej Organizacji Meteorologicznej Bangkok jest najgorętszym miastem świata.
W takim skwarze fajnie po prostu pojeździć klimatyzowanym Skytrainem (takie metro naziemne) bez celu:
Przemieszczać się możemy nie tylko „pod niebem”, po wodzie też jest szybciej niż po zatłoczonych ulicach. BKK ma dobrze rozwiniętą sieć ekspresowych łódek po rzece Chao Phraya, a także po kanałach:
Z ciekawości wybieram się na spotkanie CouchSurfingu pod chmurką, a raczej pod palmami :) Poznaję pierwszą w życiu Mongołkę, która, żeby było śmieszniej, po obronieniu magistra z anglistyki przyjechała do Tajlandii na kurs języka angielskiego i mówienie idzie jej wciąż kiepsko. Jakimś cudem jadę tam autobusem za darmo, i to całkiem legalnie! Podchodzi do mnie konduktorka i wypisuje bilecik, na którym widnieje kwota do zapłacenia „0” :)
Ciekawą (choć nie klimatyzowaną :P) opcją jest też farma węży prowadzona przez Czerwony Krzyż w celach badawczych i medycznych. Jest to jedno z dwóch takich miejsc na świecie (drugie jest w Teksasie). Produkuje się tu surowice, które ratują życie w przypadku ataku węża. Przy okazji codziennie o 11 organizowane są pokazy dla turystów. Jadę tam już z Pawłem, który właśnie przyleciał do Tajlandii z Polski. Staramy się zdążyć na czas, bo ponoć wtedy można przyjrzeć się, jak węże są „dojone” (usuwa się im jad). Spóźniamy się pięć minut i miły pan z okienka tak sam z siebie proponuje, żebyśmy zamiast 200b zapłacili tylko połowę ceny :) Obawiamy się, że to znaczy, że przegapiliśmy najciekawsze, ale „show” dopiero się zaczyna.
„Dojenia” niestety nie ma, za to z bardzo bliska możemy przyjrzeć się m.in kobrze królewskiej, różnym rodzajom pytonów i żmij. Jest tu cały przegląd najgroźniejszych węży świata. Panowie dość odważnie się z nimi bawią, prowokując je do ataku. Jeden z nich na ręce ma sporą bliznę, pamiątkę po ukąszeniu przez jednego z „pupili”. Prezentują to wszystko bardzo ciekawie, dużo opowiadając o każdym z gatunków. Pod koniec jest czas na zadawanie pytań i fotkę z pytonem. Kolejka do zdjęć jest naprawdę spora.
Potem udajemy się do muzeum – jedno z ciekawszych, w jakim miałam okazję kiedykolwiek być!
A jak ktoś węży nie lubi, może pooglądać muszelki:
Zaraz po przylocie Domi i Seby już we czwórkę wyruszamy w dalszą podróż – do Kanchanaburi. O tym następnym razem, a dziś jeszcze trochę ujęć z ulic giganta:
*część zdjęć jest autorstwa Pawła
A dla przypomnienia – moje wcześniejsze posty o Bangkoku:
Bangkok cz.2 – świeżo po powodzi
Kasia
16 lipca, 2017Ciekawy wpis i jak dużo zdjęć! Ja tez lubię robić zdjęcia :) My byliśmy już kilka miesiecy w Tajlandii i uwielbiamy Bangkok. Tutaj podsyłam nasz wpis o 30 miejscach, które warto zobaczyć w Bangkoku: http://www.travelbloggia.pl/podrozowac/co-warto-zobaczyc-w-bangkoku-kompletna-lista-az-30-atrakcji/
Ciekawe, czy widzieliście już wszystkie? ;)
Emiwdrodze
18 lipca, 2017Kilku jeszcze nie znałam, ciekawa lista! Wykorzystam przy okazji kolejnej wizyty w BKK, już w grudniu :D
Marcinn
26 lutego, 2015Ta „jakaś świątynka” to Wat Traimit w Chinatown, w środku jest pomnik Buddy o wadze 5 ton wykonany ze szczerego złota:) Moim zdaniem jest to jedna z fajniejszych świątyń w Bangkoku:) Warto wejść i zobaczyć:)
Emiwdrodze
27 lutego, 2015dzięki za doprecyzowanie Marcin :) Że w Chinatown to pamiętam, ale nazwa mi umknęła!
Magda i Paweł
4 sierpnia, 2013Hej! Dwa ostatnie posty o Bangkoku bardzo fajne i przydatne. Zaraz po zakończeniu ramadanu w Malezji ruszamy po raz trzeci w naszej podróży do tajlandzkiej stolicy. Tym razem na dłużej, bo będziemy wyrabiać wizy do Indii. Będzie więc to doskonała okazja to skorzystania z kilku Twoich pomysłów na „niestandardowy Bangkok”. Dzięki! Pozdrawiamy i życzymy bezpiecznych dalszych podróży :)
emiwdrodze
4 sierpnia, 2013to w KL wam się nie udało z wizą? Czekam na relację z ramadanu w Malezji, uff, jak to dobrze, że jeszcze tylko tydzień! :) Pozdr
Magda i Paweł
5 sierpnia, 2013W Malezji nie ma problemu z ramadanem. Jest mnóstwo otwartych restauracji – zawsze jakaś chińska czy hinduska knajpa się znajdzie, więc islamski post nie jest tak uciążliwy. Po wizy musimy jechać do Bangkoku, bo w KL wyrabiają tylko dla rezydentów.