Goa nie było na mojej liście „must see”, bo przecież mówią, że tam sami nowobogaccy Ruscy i w ogóle pewnie będzie co najmniej tak turystycznie jak na Phukecie, ale Francuz upiera się, że nie mogę zostawić go samego na pastwę Indii w jego urodziny, które się zbliżają, więc co mi tam. Raz się żyje, a to i tak prawie po drodze.
Próbujemy dostać się tam na stopa. Pierwszy etap pokonujemy bez większego trudu motorkiem – 3 osoby plus 2 spore plecaki jakoś się mieszczą. Dalej łapiemy jeepa, którym jadą bogaci Sikhowie z północy kraju, wyglądający na mafioso. Koniecznie chcą nas ze sobą zabrać na jakieś wesele w ich mieścinie i po jakimś czasie ogarniamy się, że jedziemy nie tą drogą, co mieliśmy, przez co później będziemy mieli problem ze złapaniem kolejnego stopa w naszym kierunku. Nie idzie się z nimi dogadać, mówią tylko o tym weselu, przejęci, że będą mieć białych gości. Na szczęście w końcu zatrzymują się na stacji benzynowej, stawiają nam wypasiony obiad i potem już udaje się nam wykręcić od wsiadania z nimi z powrotem do auta. Jest ich trzech, sami faceci, a do tego inni kierowcy ciężarówek zgromadzeni na stacji benzynowej. Uderza mnie, że żaden z nich nawet się do mnie nie odzywa, kiedy jestem w towarzystwie faceta – jakby mnie nie zauważali. Dopiero kiedy wybieram się sama na rundkę po okolicy z aparatem, zagadują, wypytują, czy mam dzieci i czy w Polsce je się ryż, no i oczywiście dumnie pozują do zdjęć.
Przez kilka godzin próbujemy znaleźć kogoś jadącego w naszym kierunku, ale niestety albo jadą gdzie indziej, albo nie chcą nas zabrać, kompletnie nie rozumiejąc, na czym polega autostop! Każdy powtarza, że niedaleko jest stacja kolejowa i możemy złapać pociąg, a kiedy mówimy, że nie chcemy pociągu, albo że nie mamy pieniędzy, łapią się za głowy „jak to? biali bez pieniędzy?”. W końcu po dłuuugim czasie jakaś rodzinka po prostu daje nam pieniądze na rikszę do dworca i pociąg. Przyjmujemy prezent, bo już jesteśmy trochę zrezygnowani, ale to porażka na całej linii, nie tak miał wyglądać autostop :/ Wcześniej jeździłam trochę stopem po Europie i nigdzie nie było tak trudno jak tu.
W pociągu gramy w jakieś gry na papierze, śmiejemy się, a reszta nas obserwuje i też się cieszą. W końcu jakiś facet mówi: „Wiecie, że jesteście rozrywką dla całego wagonu? Dziękujemy wam za to” :)
Aż trzy osoby na tej trasie pytają się mnie, dlaczego nie noszę sari. Mam wprawdzie długie spodnie i dość zabudowaną koszulkę z krótkim, ale rękawem, ale mimo to, według niektórych, ubrana jestem zbyt ekstrawagancko.
W kolejnym pociągu, sypialnym, tym razem nie mamy miejscówek. Najpierw znajdujemy całkiem wygodne miejsca na podłodze, ale potem konduktor wygania nas do tańszej klasy i stoimy przy toaletach w okropnym smrodzie.
Jakiś koleś leży w skrzynce po owocach, inni czule się obejmują (wcale nie musi to tu znaczyć, że są gejami!), głowa któregoś leży na kolanach drugiego. Obrazki nie do zaobserwowania w Europie.
W końcu jakiś uprzejmy młody chłopak sam z siebie oddaje mi swoje miejsce, a sam śpi zwinięty w kłębek na skrawku łóżka. Antoine kładzie się za to na nienajczystszej podłodze.
Wczesnym rankiem docieramy do słynnego Goa. DO i W Goa, a nie NA, bo to stan, a nie wyspa, a taki błąd się często pojawia i pewnie dlatego przed wyjazdem do Indii i ja myślałam, że Goa to wyspa. Do lat 60′ była to kolonia portugalska (w przeciwieństwie do większości kraju, która była pod panowaniem brytyjskim), dziś najmniejszy stan Indii.
Jeszcze na dworcu poznajemy Jo – Koreańczyka, który razem z nami jedzie na plażę Arambol. Pierwsze, co robimy po dotarciu na plażę to rozpalenie ogniska. Zajadamy pieczone ziemniaki znalezione wcześniej przez Antka na pozostałościach po targu warzywnym.
Emi w drodze
29 marca, 2016Może by tak coś z tym zrobić? :)
Two Girls who do something
29 marca, 2016Przepiękne zdjęcia :)
Emi w drodze
29 marca, 2016dzięki :)
Agnieszka Ilnicka
28 marca, 2016Podróżowanie taką ciężarówką – to dopiero coś :d
Emi w drodze
29 marca, 2016Chciałam spróbować, ale się nie udało :(
Olka Zagórska-Chabros
28 marca, 2016Niesamowite te kolorowe pojazdy :)
Karol Werner
28 marca, 2016przynajmniej wesoło
Emi w drodze
28 marca, 2016Gdzie jak gdzie, ale w Indiach na nudę nigdy nie można narzekać!
Łukasz Kędzierski
28 marca, 2016Powyższe autobusy wyglądają niczym mobilne pisanki ;)
Emi w drodze
28 marca, 2016A to dobre skojarzenie, podoba mi się! :)
Kamila Wieczorek
28 marca, 2016Fajne te kolorki :)
Emi w drodze
29 marca, 2016Takie…wiosenne
Mateusz Rosadziński
28 marca, 2016Takim autami mógłbym podróżować :)
Emi w drodze
29 marca, 2016Też miałam ochotę, ale nie dało się z ich kierowcami dogadać…
Magdalena Kowalska
28 marca, 2016Ale kolory!
Emi w drodze
29 marca, 2016Od razu przyjemniej wyruszać w trasę!
emiwdrodze
18 listopada, 2012dzięki, zajmę się tym wkrótce :)