…czyli Lany Poniedziałek z farbkami zamiast wody, najbardziej fotogeniczne z hinduistycznych świąt. Spędziłam je w już na co dzień niezwykłym Waranasi.
Holi, znane jako święto miłości, radości i wybaczania, oznajmia także początek wiosny – a jak lepiej ją powitać niż w kolorze? :) Celebrowane jest głównie w Indiach i Nepalu, ale oczywiście też wszędzie tam gdzie Hindusów mieszka wielu. Zyskało już popularność na całym świecie i niektóre metropolie (także Warszawa!) organizują festiwale Holi – wpaść na nie może każdy. Jest to święto ruchome i przypada na ogół w marcu, a czasem już w lutym, w dzień pełni księżyca dwunastego miesiąca hinduistycznego kalendarza. W tym roku wypadło 24 marca (w kilku indyjskich stanach dzień wcześniej). W niektórych rejonach Indii świętowanie trwa nawet dwa tygodnie!
Wigilia Holi celebrowana jest przy ognisku (czy tylko mi kojarzy się to z Nocą Świętojańską?), a kolejny poranek to obrzucanie się kolorowym proszkiem i oblewanie barwioną na różne kolory wodą. Niby inna religia, inny świat, ale czym to się różni od naszego oblewania wodą z okrzykiem „Chrystus zmartwychwstał!”? Wieczorem, po ustąpieniu szaleństwa, ludzie odwiedzają rodziny i znajomych, żeby życzyć im „happy Holi”. Przygotowuje się wtedy słodycze zarezerwowane na ten jeden tylko dzień w roku.
KOLOR SKÓRY NIE MA ZNACZENIA!
Słyszałam dwie wersje pochodzenia tradycji oblewania się farbą – wg pierwszej z nich Kriszna w dzieciństwie miał niebieską skórę, bo został otruty mlekiem z piersi demona (hmm….Mi to wygląda na zatrucie srebrem :P). Jego matka, zdesperowana pod wpływem narzekań syna, że żadna dziewczyna go nie będzie z taką skórą chciała, pozwoliła mu zagadać do jego wybranki i tak z biegu pomalować jej twarz na inny kolor, aby oboje wyglądali dziwnie. Podziałało, Kriszna i Radha zostali parą, a tradycja pozostała do dziś. I się rozwinęła, bo z mazania twarzy zrobiło się wielkie szaleństwo – kolorową wodą leje się wtedy wszystkich i w całości, na twarzach nie kończąc.
Wg innej legendy jeden z pandżabskich króli postanowił ukarać nieposłusznego syna, który nie uznawał władzy aroganckiego ojca. Poprosił ciotkę chłopca, aby ta wymierzyła mu karę. Ta zwabiła go do ognia, sama ubrana w ognioodporny płaszcz (to w tamtych czasach coś takiego istniało?). Z pomocą młodemu przyszedł wiatr, który zwiał płaszcz z ciotki, i przywiał go do niego, ratując przed ogniem. Symbolizuje to, jak w większości takich przypowieści, zwycięstwo dobra nad złem. Okoliczni ludzie podbierali popiół z pogorzeliska i naznaczali nim swoje czoła dla upamiętnienia walki. Z czasem, jako że świętowanie przypadało na okres zmiany pór roku, a wtedy dużo się choruje, zamiast popiołu zaczęto używać kolorowych pudrów pochodzenia roślinnego, m.in. z kurkumy czy miodli indyjskiej (neem) – ayurwedyjscy lekarze przepisywali je na przeziębienie.
Obecnie, niestety, używa się głównie syntetycznych barwników i miesza się je z wodą, żeby było więcej radochy.
NIKT WAM NIE POMOŻE, POLICJA TEŻ
Specjalnie zaplanowałam pobyt w Waranasi na ten dzień, bo chciałam świętować właśnie w tym miejscu. Hindusi mówią jednak „Madame, don’t go out, crazy, drunk people everywhere!”, „Nie wychodźcie z hotelu przed 14, jest niebezpiecznie, co roku zdarzają się przypadki zdzierania ciuchów z dziewczyn, a wtedy nikt wam nie pomoże, policja też wam nie pomoże. A macanie i przypadkowe wpadanie na dziewczyny jest normą. Indyjskie kobiety też zostają tego dnia w domach”. Niektóre hotele zamykają nawet bramy między 7 a 12, tak, żeby turyści nie mogli uczestniczyć w tym szaleństwie. Ambasada australijska ostrzega, żeby w tym dniu nie ruszać się z hoteli. A to głównie dlatego, że zabawie towarzyszą halucynogenne drinki – np. tradycyjne bhang, którym kiedyś zatrułam się w Goa.
Ok, w takim razie umawiamy się na wyjście o 14. Przecież takiej okazji przepuścić nie można, uczestnictwo w Holi to niezła atrakcja. Zastanawiam się, czy iść bez aparatu i dobrze się bawić, czy pozostać z boku, ale porobić trochę zdjęć. Wybieram pierwsze, ale potem jednak wracam do hotelu po aparat ;) Świętuję z grupką poznanych w hostelu Włochów i Brazylijczyków, którzy mieszkają w Dublinie. Nie wiem co mnie ugryzło, żeby zapytać się, czy znają taką jedną Anię, przecież Dublin to wielkie miasto i Polaków tam od cholery, a ja znam jedną jedyną Anię. A tu się okazało, że oni z Anią pracowali, a ja kolejny raz nadziwić się nie mogę jaki ten świat mały! Zaopatrzeni w sprzęt psikający i kolorowe barwniki czekamy na wybicie godziny zero, jednak już rano słyszymy turystów chodzących po ulicach, więc też postanawiamy wyjść wcześniej. I dobrze, bo po 14 to już po zabawie!
Niemal każdy, kogo mijamy, dotyka naszych twarzy ręką ubabraną w farbie, zostawiając kolejny kolorowy ślad. Ludzie pozdrawiają się, krzycząc „happy holi” albo „very very very happy holi” :D Puder rozrobiony z wodą idzie w ruch na mniejszą skalę – dzieciaki zastawiają barykady, za przejście których chcą drobne pieniądze, a jak odmawia się zapłaty, oblewają przechodnia od stóp do głów, niespodzianie atakują cięższą artylerią (pistolety, wielkie butle czy nawet wiadra) z okien budynków, ganiają nas po ghatach nad Gangesem. Bawią się też dorośli! Co chwilę musimy zdzielać bezczelnych wstawionych facetów po łapach, bo, tak jak nas ostrzegali, próbują każdej okazji, żeby zmacać czy się przytulić. Na szczęście mamy mocną obstawę dużych białych chłopów, do których miejscowi czują respekt ;) Ale Ci nachalni to tak naprawdę garstka, mnóstwo ludzi nas miło zagaduje, chce uścisnąć rękę, radzi gdzie lepiej tego dnia nie iść, czego unikać. Śmiechu jest od groma.
NAJWIĘKSZE WYZWANIE – JAK SIĘ TERAZ DOMYĆ?!
Po Holi sprzątania jest mnóstwo, skóry nie da się doszorować przez kolejnych kilka dni, próbuję chyba wszystkiego – peelingów, soku z cytryny, ale te ich tanie, niewiadomego składu farbki są wyjątkowo trwałe. Jeszcze z tydzień po święcie widać kto się dobrze bawił. Moja jasnożółta koszulka nawet po kilkunastu praniach już nie wróciła do stanu sprzed imprezy.
Oberwało się też futrzakom:
To jak, wybieracie się za rok choćby do Warszawy? :)
KIEDY WYPADA HOLI W NADCHODZĄCYCH LATACH?
2017 – 13. marca
2018 – 2. marca
2019 – 21. marca
2020 – 10. marca
Iza
30 grudnia, 2017Super info!
Szykuję sie na nadchodzacy Rok
Emiwdrodze
30 grudnia, 2017Trochę zazdroszczę :) Będziesz w Indiach?
Daria Sanetra
29 marca, 2016Uwielbiam festiwal kolorow! Jeszcz ena uniwerku znajomi z Indii organizowali holi na trawnikach – tony smiechu!
Emi w drodze
29 marca, 2016Ooo, super! Gdzie studiujesz, że macie takie atrakcje? :)
Daria Sanetra
29 marca, 2016Studiowalam w Birmingham w Anglii. Pozdrawiam, Daria x
Agata Borodacz
29 marca, 2016Cudnie
Justyna Karolina
25 marca, 2016jedna z tych pozycji wysoko na mojej liście życzeń :) i świetny temat do fotografii, ale musiałabym się nieźle nagłowić, jak zabezpieczyć aparat^^
Emi w drodze
26 marca, 2016To jest wyzwanie! Ja nawet z obudową podwodną bym się nie odważyła wejść w centrum akcji, te farbki się cholera doczyścić nie dają :P
Szymon Król
25 marca, 2016koniecznie! Muszę tam wtedy być :)
Emi w drodze
26 marca, 2016TAM, czyli gdzie? :D
Szymon Król
26 marca, 2016W Indiach! :D
Emi w drodze
26 marca, 2016To niech się spełni! W razie jakby w przyszłym roku Ci się jeszcze nie udało, możesz zacząć od Warszawy :)
Pola Henderson
25 marca, 2016Bylam w Indiach 2 lata temu, pare dni po Holi… Wszedzie jednak jeszcze widac bylo kolorki.
Emi w drodze
26 marca, 2016oj, to musisz nadrobić! :)
Ewa Serwicka
25 marca, 2016Chciałabym kiedyś zobaczyć to na żywo :)
Emi w drodze
26 marca, 2016Zobaczyć to jedno, ale w tym uczestniczyć to dopiero coś ;)
Mariusz Stachowiak
25 marca, 2016Liczę, że się kiedyś załapię na ten „ful kolor”. Jak nie tu to tam :)
Emi w drodze
26 marca, 2016Tyle już miejsc na świecie bawi się w Holi, że na pewno się wstrzelisz!
Sklep Papierniczy AMMA Toruń
24 marca, 2016dziękujemy za ciekawy news
Emi w drodze
24 marca, 2016Ależ proszę bardzo :)