No to wreszcie Kuala Lumpur! Pierwszy wieczorny spacer po mieście oszałamia. Na mnie Petronas Towers, do 2004 r. najwyższe budowle świata, nocą zrobiły większe wrażenie niż cały Singapur razem wzięty. Nawet P. mówi, że podoba mu się tu bardziej niż w Nowym Jorku (ale w SGP jeszcze nie był). A oprócz wież zwiedzanie miasta ze znajomymi Malezyjczykami.
Wycieczkę po KL klimatyzowanym autem, z przystankami w co ciekawszych miejscach, robi nam Low, malezyjski Chińczyk, którego (wraz z czwórką jego znajomych) poznałam w zeszłym roku w wietnamskim Hue. Kiedy chłopaki dowiadują się, że będę u nich w mieście, od razu chcą się spotkać i pokazać mi okolicę. Zabierają nas w miejsca, do których na pewno sami byśmy nie trafili, takie jak chińska knajpa z menu trudnym do rozszyfrowania, i jeszcze za nas płacą. Zamawia się tu mnóstwo różnych potraw i dzieli je, tak, że każdy ma szansę spróbować wszystkiego po trochu – bardzo mi się ta metoda podoba.
Chłopaki opowiadają o tym, jak żyje się w Kuala Lumpur. Każdy z nich pochodzi z innego regionu Malezji i do stolicy przeprowadzili się dopiero kilka lat temu. Mówią o dyskryminacji Chińczyków, dla których nawet ceny mieszkań i edukacji są wyższe niż dla Malajów. A przecież oni też mają malezyjskie paszporty, ich prapra(pra?)dziadkowie już kilka pokoleń temu osiedlili się w Malezji, ale co z tego, pochodzenie mają chińskie i z tego powodu mają pod górkę. Przy takich proporcjach malezyjskiego społeczeństwa: ok. połowa ludności to Malajowie, jedna czwarta to Chińczycy (przy czym w Kuala Lumpur stanowią niemal 50%), Hindusi – ok. 7%, a reszta to inne narodowości i mieszanki, to naprawdę zadziwia…
Największa atrakcja Kuala Lumpur to oczywiście Petronas Towers. Pierwszy raz widzieliśmy je w dzień, z samochodu, i nie wyglądały zbyt imponująco. Dopiero nocna wizyta zwala z nóg. Stoi tam człowiek, odchyla głowę w tył, żeby objąć je całe swoim wzrokiem i oderwać go od nich nie może. To, co tak w Petronas zachwyca, to nie ich wysokość czy kształt. To jasność, jaka od nich bije. Nie wiem, ile żarówek je oświetla, ale czegoś tak jasnego i tak bardzo się od czarnego nieba odcinającego jeszcze nie widziałam. Obchodziliśmy wieże kilka razy, z każdej możliwej strony, i wróciliśmy tam kolejnego wieczoru, bo ciągle nam było mało. Nie wjechaliśmy jednak na górę. Wcześniej wyczytaliśmy, że wjazd na mostek łączący wieże, który znajduje się na poziomie 41. i 42. piętra, jest (po wystaniu kilku godzin w ogromniastej kolejce) darmowy. Okazało się jednak, że to już nieaktualne i obecnie trzeba zapłacić, i to niemało (ale przynajmniej kolejek brak). Bilet kosztuje ok. 80 zł i można go kupić przez Internet nie później niż 24h przed wejściem, chociaż kiedy my tam byliśmy, bilety były dostępne też na miejscu.
Parę ciekawostek o Petronas Towers:
- biurowiec należy do koncernu naftowego Petronas. No tak, przecież właśnie dlatego Malezja jest bogata! Firma ta ma siedzibę w jednej wieży, a druga jest wynajmowana innym (biura mają tam m.in. Al Jazeera, Boeing, IBM, Microsoft i Shell)
- każda z wież została wzniesiona przez inną firmę budowlaną
- ich fundamenty sięgają 150 m wgłąb ziemi, bo dopiero na takim poziomie znaleziono tam twardą skałę
- przez kilka lat były najwyższą budowlą świata (wys. 452 m), potem prześcignął je budynek w tajwańskim Tajpej, teraz rekord należy do Dubaju, a wieże pozostały daleko w tyle – są dopiero 6. na liście.
- łącznie jest tam 76 wind
- ich architektura inspirowana jest sztuką islamską – zbudowano je na planie gwiazd ośmioramiennych
- na dole znajduje się centrum handlowe i filharmonia, a dookoła park z jeziorkiem, ścieżkami do joggingu, fontannami, placami zabaw
ALE, nie wszystko w Kuala Lumpur kręci się wokół Petronas:
Nieodłączny składnik wielkich azjatyckich miast – Chinatown:
Zajrzyj też do innych Chinatown w:
– Londynie
– Bangkoku
*część zdjęć pochodzi od Pawła
Specjalistką od Kuala Lumpur jest Zuza, która tam mieszka. Dzięki niej odkryłam w KL kilka ciekawych miejsc, a kiedy ostatnio tam byłam, spotkałyśmy się. Jeśli wybieracie się do Malezji, koniecznie zajrzyjcie na jej bloga!
IzkaKruszyna
6 sierpnia, 2016Twoj blog jest swietny!!! Razem z mezem planujemy w przyszlym roku zwiedzic Tajlandie i dzieki twojemu blogowi odkrylam ze Tajlandia to nie tylko Bangkok i Krabi :) Dziekujemy :)
Emiwdrodze
7 sierpnia, 2016Byłam w Tajlandii 3 razy, ale ciągle mam wrażenie, że niewiele tam poza typowo turystycznym szlakiem odkryłam! W każdym razie cieszę się, że wam się przydaje :))
Joanna Kopeć-Kobierecka
26 lutego, 2016My jesteśmy w kul 4/5 marca będziesz wtedy?
Emi w drodze
26 lutego, 2016ale jaja, dokładnie wtedy mam jedyną nockę w KL! :D
Aleksandra Jagoda
25 lutego, 2016Czekaj no, a masz coś o Bangkoku na blogu?
Emi w drodze
26 lutego, 2016I to nawet ze 3 posty! Zajrzyj do zakładki Tajlandia :)
Emi w drodze
26 lutego, 2016A co, wybierasz się? :)
marta
17 października, 2013ach Ty moja światowa kobieto.
Uwielbiam tu zaglądać i oglądać zdjęcia.Wprawiają w taki jakiś ciekawy nastrój jak w innym świecie.A już zdjęcia jedzenia najbardziej by się spodobały mojemu Małżowi :) bo on to uwielbia takie przeróżne „zagraniczne” dziwactwa a ja też od tego oglądania robię się głodna :)
emiwdrodze
17 października, 2013no bo to jest inny świat :D
a gotujecie sobie czasem egzotycznie?
tak w ogóle to jestem w domu, może byś się do mnie odezwała? Wsiąknął mi gdzieś Twój mail, nie mówiąc już o nr tel..
wiola.starczewska
17 października, 2013„Po co takie kobiety spędzają tyle czasu na zakupach?” ha ha może kupują seksowną bieliznę?
emiwdrodze
17 października, 2013no chyba tak, albo jeszcze tusz do rzęs, bo oczy to jedyne, co pokazują światu :)
chociaż znam kilka muzułmanek chodzących wprawdzie nie w burce, ale tylko w dżilbabie (czyli chuście na głowę), które po przyjściu do domu go ściągają, rozpuszczają włosy i wskakują w krótkie spodenki i seksowne bluzeczki, to może i “nindże” tak robią?
Blondynka z Krainy Teczy
18 października, 2013Emi – „ninje” tez tak robia ;-) ale tyko gdy w domu sa sami domownicy lub same kobiety. Wyczytalam na blogu jednej z Polek zamieszkalych chyba w Emiratach, juz nie pamietam.
emiwdrodze
18 października, 2013okk, to wyjaśniło się, co robią w centrach handlowych :D
pozdrawiam!
Domi Wu
20 października, 2013ale jednak ta bielizna dominuje – zawsze jak widze jakies obchuszczone laski w sklepach to kupuja gacie albo biustonosze w ilosciach wrecz hurtowych :D