Co takiego jest w Jaffnie? Niby nic ciekawego z punktu widzenia turysty- ot, zwykłe, niespecjalnie ładne miasto doszczętnie zniszczone przez wojnę. Jeszcze nie zdążyło się po niej podnieść. Parę świątyń, ruiny domów, żołnierskie warty na ulicach co 100 metrów. W Jaffnie nie ma aż takich pustek, jak w Kilinochchi– są hoteliki i bardzo pojedynczy zagraniczni turyści, ale okolice jeszcze nie są zepsute przez wycieczki autokarowe i ludzie wciąż się do nas uśmiechają, a kierowcy tuk-tuków leniwie czekają na klientów w cieniu, nie naprzykrzając się nachalnie. Każdy żyje swoim życiem i nie zamęcza nas okrzykami „yes, ma’am?” czy „want taxi, ma’am?”, co w pozostałych rejonach Sri Lanki wkurzało. Poza tym to dobra baza wypadowa do zwiedzania północy wyspy. Akurat w czasie, kiedy tam byłam, miasto szykowało się na pierwszą od zakończenia wojny wizytę prezydenta.
Przyjechał tu, żeby dokonać oficjalnego otwarcia szpitala i kilku innych instytucji. Możecie sobie wyobrazić, jak zaaferowani byli ludzie przed tak ważnym wydarzeniem. Przygotowania widać było wszędzie- wieszane były flagi narodowe i szyldy powitalne, na ulicach stało jeszcze więcej niż zwykle policji i żołnierzy (zjechali się z różnych części kraju), część dróg była pozamykana.
Szczegóły jego wizyty były owiane tajemnicą. Zapytałam któregoś z policjantów, kiedy i gdzie można będzie prezydenta spotkać, na co ten uśmiechnął się pod wąsem i powiedział: „Wiem, ale nie mogę powiedzieć. To CHYBA sekret” :D
Inny policjant twierdził, że prezydent jest bardzo skromną osobą i nie życzy sobie całego tego szumu i ochrony, ale oni muszą mu ją zapewnić, szczególnie w tych jeszcze niedawno niebezpiecznych rejonach. Z tego, co słyszałam potem od innych ludzi, jest zupełnie odwrotnie i głowa państwa sławę lubi, a świadczyć o tym może obecność na całej wyspie mnóstwa plakatów z jego podobizną.
Jako, że w samej Jaffnie spędziłam tylko 1 dzień, a w pozostałe urządzaliśmy sobie wycieczki po okolicy, o których będzie później, tym razem nie będę się rozpisywać, po prostu patrzcie:
Różne dziwne pojazdy po ulicach jeżdżą:
To, co z Jaffną kojarzy mi się najmilej to LUDZIE- pogodni i uśmiechnięci mimo tragedii, jakie pewnie spotkały tu niejednego.
O, tym właśnie:
Gorzej z jedzeniem, nie wiem, jakim cudem na początku pobytu na Sri Lance stwierdziłam, że jest pyszne, bo po kilku dniach nie mogłam już patrzeć na rice&curry ani string hoppersy. A do tego poziom ostrości największy z możliwych- Sri Lanka ma ponoć najostrzejsze jedzenie na świecie. Tak wygląda typowe tutejsze śniadanie:
Któregoś wieczoru zaopatrujemy się w arak- miejscowy alkohol. Kiedy wchodzimy do monopolowego, czujemy się jak VIPy- nie dość, że zostajemy przepuszczeni w długiej kolejce, to jeszcze zapraszają nas za ladę, pozwalając dokładnie obejrzeć wszystkie butelki!
Któregoś razu złapała nas wielka ulewa i zaprosili nas do jakiegoś domu, a tam fabryka ryżu i sproszkowanego chilli! Pokazano nam, jak wrzuca się do maszyny ryż w łuskach i po kilku przemieleniach wysypuje się biały:
Spocznij! ;)
(fotki oznaczone “*” pochodzą od Ewy)
Info praktyczne:
- przedostając się na północ wyspy (przy Kilinochchi zapomniałam o tym napisać) trzeba się zatrzymać na posterunku policji/straży granicznej (?). Kserują nasze paszporty, pytają o zawód (ale nigdzie tego nawet nie zapisują, więc obstawiam, że z czystej ciekawości) i planowaną długość pobytu na północy i puszczają dalej. Kontrola jest też przy wyjeździe. Lokalsom przeszukują bagaże, nam nie. Jest oddzielne stanowisko specjalnie dla obcokrajowców i kilka osób tam pracujących się nudzi, bo ruch prawie żaden. Są dla nas nawet oddzielne toalety :P
- najtańszy chyba nocleg w Jaffnie to YMCA na Kandy Road- za pokój 3os. płaciliśmy tu 900 Rs. (po 7,5 zł od osoby). Dwuosobowy kosztował 750 Rs. Standard marny- łazienka na korytarzu i brak moskitier, brak też sprayów na komary w całym mieście (pytaliśmy chyba we wszystkich aptekach, problem z ich dostaniem jest w sumie na całej wyspie, jedyne co mają to naturalny olejek citronella), a cholery jedne atakują jak szalone, więc zabierzcie ze sobą repelenty. Dla wybrednych są też lepsze opcje noclegowe.
- Wi-Fi? Jedyna kafejka internetowa w okolicy ma 3 komputery i przez kilka dni tam spędzonych nie udało nam się upolować wolnych miejsc
emiwdrodze
7 marca, 2013Dla innego spojrzenia na to samo miejsce zajrzyjcie na bloga Ewy, mojej współpodróżniczki :)
http://notjustthedreams.wordpress.com/2013/03/05/jaffna/