Trochę Indonezji, całkiem sporo Polski, Malezja, Tajlandia… O tym, co dobrego przyniósł mi miniony rok – podróżniczo, blogowo, zawodowo, prywatnie.
Udało się! Mój plan spędzania poza w podróży kilku miesięcy w roku zaczyna działać :) W tym roku zaliczyłam dwie wizyty w Polsce więcej niż w roku poprzednim, poza Indonezją (a tym samym na urlopie, pracując trochę zdalnie) spędziłam w sumie trzy i pół miesiąca. Dziwne? Wam się marzą dłuższe niż miesiąc wakacje w Indonezji, a mi się marzy, żeby czasem z niej uciec? ;) Grunt to balans, dobrze pobyć trochę i w jednym, i w drugim domu, i poza nimi.
W 2017 roku po raz pierwszy:
– zaczynałam dni od pływania we WŁASNYM basenie :)
– zostałam szefową
– zaczęłam jeździć motorem po mieście. Teraz nie wiem jak mogłam tu bez tego żyć!
– przeżyłam bliskie spotkanie ze skorpionem (i to 3 razy :/ )
– mieliśmy pierwszych gości z Islandii, Kuwejtu, Iraku (Kurdystanu), Algierii i tajskich muzułman
– zostałam superhostem na Airbnb
– przeleciałam się Dreamlinerem
– leciałam samolotem po raz setny
Styczeń
Jego początek przynosi niespodziewany zwrot akcji – nasi robotnicy bez słowa wyjaśnienia zostawiają niemal ukończoną już budowę nowego hostelu, o kilka dni od finiszu. Rano wstajemy przygotowani na ich spotkanie jak co dzień, a tu zonk – szef zagonił ich do innej roboty. Wszystko skończyło się jednak happy endem, tak prezentuje się mój Losmanos hostel dziś:
Na blogu pojawiło się:
Luty
Remont skończony, w połowie miesiąca otwieramy nowy hostel! :) Oczywiście wciąż z mnóstwem niedoróbek, którymi zajmować się będziemy przez kolejnych kilka miesięcy, ale pierwsi goście zadowoleni, to najważniejsze. Dopiero jakiś tydzień przed otwarciem znajdujemy nowych pracowników, z których część (mimo, że wszyscy są kochani i z wielkim zapałem do pracy) ma po 19 lat i wciąż pstro w głowie. Trochę się boję o przyszłość nowego biznesu, na szczęście chociaż nasza Luwabica zostaje w dobrych rękach ;)
Pod koniec miesiąca następuje długo wyczekiwany moment – WAKACJE, i to niemal dwumiesięczne! Zabieram Indonezyjczyka do egzotycznej Polski – to jego pierwsza wizyta w Europie. Przed wylotem z Kuala Lumpur nocujemy w apartamentowcu z widokiem na wieże Petronas i basenem infinity na 28. piętrze – bo KL znamy już oboje dość dobrze i tym razem marzy nam się tylko, żeby nic nie robić i odespać przed długimi lotami i zwiedzaniem, które nas czeka we Włoszech.
Na blogu pojawiło się:
Marzec
Na początku miesiąca lądujemy w Rzymie. Od razu go opuszczamy, jadąc do…Rimini. Wybrałam je ze względu na dobrą bazę noclegową w pobliżu Tavulii, którą Indonezyjczyk chciał odwiedzić bardziej niż stolicę Włoch. Na szczęście poza sezonem było tam całkiem spokojnie. Do tego przyjemny nocleg przy samej plaży kosztował nas 20 euro, już z obfitym śniadaniem! Dla porównania w sezonie ten sam pokój kosztuje 200 euro za noc! Lądując w Gdańsku wychodzimy z samolotu przerażeni – widzimy swoje oddechy i… śnieg. Spędzamy tydzień na Pomorzu, a potem pokazuję Aldiemu kawałek Europy – Amsterdam, Berlin i kilka polskich miast. Poznań i Kraków podobały mu się zdecydowanie najbardziej, byliśmy też w Cieszynie, Warszawie i Szczecinie.
Na blogu pojawiło się:
Kwiecień
Wielkanocne wesele kuzynki skłania mnie do rozmyślań czy ja naprawdę chcę mieszkać tak daleko od wszystkiego i wszystkich. W tym roku ominą mnie dwa wesela bliskich mi osób, z wieloma znajomymi czy nawet rodziną już zupełnie urwał mi się kontakt. Całe dwa miesiące były pełne spotkań, teraz jednak czas wracać do Indonezji. Na dobry koniec zwiedzamy jeszcze Rzym.
Powrót do Jogji jest przyjemny – oba nasze biznesy jakoś przędą, jest wprawdzie dużo rzeczy do nadrobienia, ale i tak uważam za ogromny sukces zostawienie ich na dwa miesiące!
Uczę się być szefową. Do tej pory nie mogę się przyzwyczaić, że wołają na mnie „mbak bos”. Szóstka Jawajczyków i żadnego doświadczenia menedżerskiego – a i tak wydaje mi się, że w pracy z nimi najlepszy nawet manager by poległ ;) Nie przychodzą do pracy bez uprzedzenia przez kilka czy nawet kilkanaście dni, a jak już człowiek myśli, że ją rzucili to nagle się zjawiają uśmiechnięci i bez słowa wytłumaczenia. Widać, że coś im się nie podoba, ale Jawajczykowi nie wypada nic powiedzieć wprost, więc można się jedynie domyślać, o co mu chodzi. Każde zwrócenie mu uwagi, że popełnił jakiś drobny błąd to poważna obraza majestatu. Nie wiem czy ja się kiedykolwiek tej Indonezji nauczę ;)
Lanczyk w hostelu:
Na blogu pojawiło się:
„Po drugiej stronie raju” – nowa książka o Indonezji + KONKURS
Maj
Moje życie w Indonezji wchodzi na zupełnie inny level. Co to znaczy? Kupuję pralkę (korzystanie z indonezyjskich pralni to była moja największa zmora!), prowizoryczną szafę (po 4 latach trzymania ciuchów w walizce i na podłodze!), wreszcie też uczę się jeździć motorem :D
Odwiedza mnie na Jawie tata – pierwszy raz po 4 latach! Oprócz pokazywania mu znanych już miejsc, odkrywam też dużo nowych – wybieramy się m.in do kościoła-kurczaka, na kolejnych kilka pięknych plaż, nad kolejny wodospad…
Na blogu pojawiło się:
Egzotyka Indonezyjczyka, czyli Polska oczami azjatyckiego turysty
Czerwiec
Druga w tym roku wizyta w Singapurze. A zaraz po tacie w odwiedziny wpadają znajomi. Są w Jogji już drugi raz i podoba im się tak, że jesienią planują kolejną, trzecią wizytę, a ja dzięki nim poznaję kolejne ciekawe miejsca w mojej okolicy.
Na blogu pojawiło się:
Lipiec, Sierpień, Wrzesień
Zlały mi się w jedno, bo z życia dużo nie mam – to w Indonezji szczyt sezonu turystycznego. Praca, praca, praca. Kilkanaście godzin na dobę, siedem dni w tygodniu. Można nabawić się siwizny, ale i odłożyć trochę na mniej ruchliwe miesiące. Głowa eksploduje od prób zapamiętania wszystkich imion gości (codziennie kilkanaście nowych twarzy) i ogarnięcia kto kiedy jedzie na wycieczkę, wypożycza motor, o której i na ile, na którą chce jutro taksówkę czy prywatnego kierowcę. Do obu hosteli dochodzi jeszcze blog i maile. Mimo wszystko, mimo posiadania już dwóch hosteli, a nie jednego jak rok temu, w tym roku jest mi trochę łatwiej niż w poprzednim, bo do pomocy mam super staff. Nawet jak zdarzają się narzekania gości na jakieś drobnostki to za załogę zgarniamy prawie same dziesiątki – to bardzo motywuje :)
We wrześniu jak co roku przychodzi kryzys i zmęczenie. Dodatkowo spotęgowane tym, że opuściłam kolejne ważne dla mnie wesele – tym razem przyjaciółki, która dopiero po fakcie wyjawia mi, że chciała, żebym była jej świadkową. Na pocieszenie tu na miejscu też mam w tym miesiącu kilka wesel :)
Coraz intensywniej myślę o listopadowych wakacjach i zwolnieniu tempa tak ogólnie. Pod koniec miesiąca rzucam wszystko na parę dni i udaję się za miasto, nad ocean, trochę się wyciszyć.
Na blogu pojawiło się:
Październik
Kolejne sukcesy – po trzech latach goszczenia w Luwabica Art’n’Coffee House udaje nam się wreszcie dobić do poziomu Superhosta na airbnb :) Wcześniej wciąż brakowało nam do tego paru procentów. I mimo, że jest już po sezonie, rezerwacje wpadają jedna po drugiej :)
Na urodziny zamiast wycieczki-niespodzianki jak co roku, wybieram leniwy dzień w łóżku. Dostaję dwa torty – europejski i indonezyjski:
Na blogu pojawiło się:
NIC… Potrzebny był mi odwyk ;)
Listopad
Żyję już wakacjami. 20go wylatuję na wyczekany urlop. Jak tylko opuszczam Indonezję, na Bali wybucha wulkan Agung. Cieszę się, że wreszcie to nastąpiło, bo kiedyś musiało, a wielu turystów z (nie do końca uzasadnionej) obawy przed wulkanem rezygnowała nawet z wakacji na sąsiedniej Jawie.
Spędziłam tydzień na malezyjskiej Langkawi, spotykając tam kumpelę ze studiów mieszkającą w Hongkongu – ale ten świat mały! Nie konsultując się ze sobą wybrałyśmy ten sam kierunek wakacji i (prawie) te same daty :) Potem udaję się do Tajlandii – hitem wizyty w niej jest kurs gotowania – mniam!
Na blogu pojawiło się:
Grudzień
Spędzam prawie w całości w domowym zaciszu – w Koszalinie. Dużo czytam, piszę, układam puzzle, wysypiam się, trochę też zdalnie pracuję. Zaczynam interesować się stylem życia zero waste i zmieniać swoje nawyki krok po kroku.
W tym czasie na Jawie znów same kataklizmy – przechodzi nad nią cyklon, co powoduje powodzie i lawiny błotne. Kilkanaście dni później nawiedza ją dość mocne trzęsienie ziemi. Nic z tych rzeczy nie pozostawia bardzo dużych strat, ale i tak cieszę się, że limit klęsk żywiołowych wyczerpał się podczas mojej tam nieobecności ;)
Na blogu pojawiło się:
Plany na 2018 rok?
Przede wszystkim – zerwać z pracoholizmem :P Mam zamiar przystopować trochę swoje ambicje rozwoju biznesu (bo jak się jest na swoim to ciężko powiedzieć sobie „stop”…), a zamiast tego zacząć…żyć, tzn. uprawiać jakiś sport, wysypiać się, dawać sobie choć jeden dzień wolnego w tygodniu, zerwać na dobre z tanim jedzeniem ulicznym i gotować dla siebie zdrowo – bo do tej pory praca mi nie bardzo na to pozwalała. No i jeździć na więcej wycieczek po najbliższej okolicy!
W styczniu i lutym stacjonuję w Yogyakarcie, może wyskoczę wreszcie odkryć kolejne wodospady i okoliczną plantację herbaty, szykują się też odwiedziny znajomych.
W marcu lecę odwiedzić kumpelę w Hongkongu. W maju lub czerwcu bardzo chciałabym odwiedzić kawałek Sumatry – myślę o spędzeniu tam 3-4 tygodni.
Lipiec, sierpień i wrzesień pewnie znów będzie pracowity, ale jeśli się uda to w październiku lub listopadzie polecę jeszcze gdzieś w Indonezji – czas najwyższy zacząć ją porządnie zwiedzać!
A jak Wam minął ten rok? Macie już plany/postanowienia na kolejny? :)
Artur Malek
21 lutego, 2018Wspaniały rok. Gratuluję. W tym roku szykuję się na Indonezję. Jestem Twoim czytelnikiem niemal od początku:) Pozdrawiam.
Emiwdrodze
12 marca, 2018O proszę, są i tacy! <3 Życzę udanego podboju Indonezji, jakbyś był w Jogji to się odzywaj :) Pozdrowienia!
Paulina
11 stycznia, 2018Pozazdrościć ilości podróży! Mój rok poza pobytem w Grecji odbył się bez szaleństw, za to w 2018 mam plan odbić sobie zeszły rok i podróżować kiedy tylko znajdzie się czas, bo chęci są zawsze, pozdrawiam!
Emiwdrodze
12 stycznia, 2018Ale ja wcale nie uważam, żebym w 2017 podróżowała specjalnie dużo :P Pozdrawiam również i dużo podróży życzę :)
Anonim
6 stycznia, 2018Piękny rok! Z Indonezyjczykami w pracy chyba bym sie nie dogadala…
Anonim
4 stycznia, 2018Brawo za szefową i superhosta w Airbnb. Własna szafa ostatecznym dowodem na totalne zapuszczenie korzeni. Nawet jeśli jest przenośna :)
Emi w drodze
5 stycznia, 2018Nieee, nie zgadzam się z tymi korzeniami, bo ja nawet wciáż tam pokoju swojego nie mam w tej Indonezji, tylko szafę
Dzięki!
Anonim
4 stycznia, 2018Zwolnij trochę Emi, nie ma co popadać w pracoholizm ;) Oby Twoje postanowienia się udały i wszystko dobrze się rozwijało mimo mniejszego nakładu energii :D Ja planuję mocno podróżniczą połowę roku, a potem stawiam na rozwój zawodowy :)
Emi w drodze
5 stycznia, 2018To uważaj, żeby też z pracá nie przesadzić! ja już zwalniam, pierwsze lata na swoim sá najtrudniejsze, ale potem to już z górki – mam nadzieję
Wszystkiego dobrego! (I zbalansowanego!)
Anonim
5 stycznia, 2018Dziękuję :*
Dee
3 stycznia, 2018Wygląda, że miałaś niesamowity rok. A podejrzewam, że całe twoje zycie obfituje w niesamowitości. Podziwiam i czekam na kolejne przygody. Przy okazji dziękuję za kawę. Była tak dobra jak podejrzewałam
Emiwdrodze
11 stycznia, 2018Życie jak życie, ale staram się to niesamowitości właśnie wyłapywać i na nich skupiać ;)
Cieszę się niezmiernie, że kawa smakowała :)
Pozdrowienia z Jawy!
Sk
31 grudnia, 2017Ale super! Byłam przekonana, że Karolina przyjechała do Ciebie w odwiedziny. W zyciu nie pomyślałabym, że to spotkanie przypadkowe :).
Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy ;)
Emiwdrodze
1 stycznia, 2018o hej Sylwia! Jak miło widzieć, że tu zaglądasz :) Wyszło to spotkanie na jaw krótko przed wylotem, za pośrednictwem osób trzecich, niesamowite :D
Pozdrowienia! :)
Anonim
30 grudnia, 2017Pozdrawiamy i życzymy wielu sukcesów w przyszłości w zatłoczonej Joge
Emi w drodze
30 grudnia, 2017Pozdrawiam również i wszystkiego dobrego (w opustoszałym Koszalinie? ;) )
Justyna Jot
29 grudnia, 2017Super rok za Tobą i życzę żeby 2018 był taki, jaki sobie założyłaś
Emi w drodze
29 grudnia, 2017Dzięki, wzajemnie! :)
Magdalena Kuźniak
29 grudnia, 2017Emi, jesteś niesamowita! Życzę Ci dobrego, pięknego 8 zdrowego Nowego Roku ☺️
Emi w drodze
29 grudnia, 2017Nie znam Cię osobiście, Magda, ale założę się, że też masz w sobie wielkie pokłady niesamowitości! :) Pozdrawiam i życzę wszystkiego naj!